Mama poczęstowała mnie połówka świeżutkiej kajzerki z gotowanym jajkiem w plasterkach i majonezem. Bez zastanowienia się wsunęłam kanapkę, po czym uświadomiłam sobie, że ... przerwałam post. Pomyślałam, trudno, najwyżej od dziś zacznę wychodzenie, po czym ... obudziłam się. :D To był tylko sen.
Dziś dwudziesty dzień. Nie wiem ile jeszcze pociągnę, bo coraz bardziej przywołuje mnie zwykłe jedzenie. Tęsknię za kaszą, soczewicą, ziemniakami, orzechami, coraz trudniej mi przygotowywać codzienne posiłki dla rodziny. No ale nic, odliczam każdy kolejny dzień i skupiam się na chwili bieżącej.
Z dobrych wiadomości - wzmocniły mi się paznokcie, wygładziła cera, znikły obrzęki, i o dziwo mam więcej energii niż przed postem. O wiele lepiej mi się myśli. Naszła mnie chęć sprzątania i każdego dnia ogarniam jakąś szafkę, szufladę czy inną, mniejszą lub większą część domu. W zależności od ochoty. Wyrzucam wszystko co zbędne i niepotrzebne. Porządkuję nie tylko wnętrze, ale i zewnętrzne otoczenie. Takie ... przygotowania do jesieni.