Waga zrobiła mi dziś psikusa. Najpierw pokazała 83,6 - wow, spadek o 1,7 kg na pozwalaniu sobie? Jeszcze raz wchodzę a ona ćwierka, że 84,4 - no i w to uwierzę :D
Czekam na rodziców, godzinę temu byli w Łomiankach więc za 1-1,5 godziny powinni dojechać do domu. Zjadłam późną kolację, ale zanim się położę będzie północ pewnie.
Jutro być może pojawią się goście na cmentarz i potem do nas, wczoraj pomyślałam, że może jakieś ciasto zrobię. I tak padło na sernik na zimno stąd - mam nadzieję, że będzie wszystkim smakował, bo zmieszałam danio z serkiem mascarpone. Rano zrobiłam jeszcze ewentualny obiad na jutro, skoczyłam do olsztynka po słoje i truskawki i nastawiłam w końcu aroniówkę, zrobiłam paznokcie, podjechałam na cmentarz oczyścić pomnik z piasku i zapalić znicze, byłam na spacerze z dzieciakami, uzupełniłam rodzicom lodówkę, przed 21 poszłam na górę zmienić dziadkowi opatrunek. Teraz mi się przypomniało, że chciałam jeszcze zlać wino...
To był dobry dzień.
kingaaa.15
10 lipca 2019, 23:29bardzo aktywnie :D sernik wygląda obłędnie!
Maria.ola
11 lipca 2019, 10:15I tak smakował! :D