Tygodni i straconych kilogramów. Nie jest źle, myślę, że nawet całkiem dobrze, aczkolwiek mogło być ciut lepiej. Jeszcze trochę.
Wczoraj byliśmy na ślubie mojej Przyjaciółki. Jejku, dopiero co (czyli jakieś dwadzieścia lat temu) bawiłyśmy się w "cyrk" z naszym młodszym rodzeństwem, a dziś jest żoną. Dwadzieścia lat temu, to brzmi jak prehistoria.
Się pochwalę, a co!
zapomnialamnazwy
16 lipca 2017, 20:58Gratulacje, błyskawicznie uciekają z Ciebie kilogramy! :-)
Maria.ola
16 lipca 2017, 21:03Dziękuję! :) Gdybym sobie nie odpuściła ostatnich trzech tygodni to pewnie dobiłabym do -12 :D