1.Porcje duże , bardzo smaczne i syte
2.Gorzej było z piciem tych niekończących się napojów ( dobrze, że nie słodzę to pewnie jest mi prościej pogodzić sie z brakiem cukru.
3. Wprowadziłam maleńką zmianę- na śniadanie był tylko chlebek ze szczypiorkiem, obiad bardzo, bardzo syty - myślę, że normalnie jadłam nieco mniej.Przekąska była tylko z połową banana, ale nieco wieksze kiwi. I na kolację kanapki z serem i koncentratem pomidorowym na ciepło,
Dzis była pierwsza noc bez podjadania. Naszykowałam sobie cały dzban picia i kiedy sie budziłam piłam. Mam wrażenie, że to wielkie picie to dla mnie najtrudniejsza część diety.
Aby nie kusiły mnie słodycze to niczego nie kupuję - dom opustoszał z ciasteczek, cukierki i czekolada na mnie nie działają i cieszę się z tego bardzo. Oby tylko przyzwyczajenia nie zmieniły się...
No i ta gimnastyka - to bedzie .... nie chcę nawet myśleć. Dziś chyba z wrażenia rozbolały mnie od rana korzonki więc leczę je. Ale spacerku dziś nie było, bo u nas bardzo ślisko, a ponieważ nie tak dawno złamałam rękę jestem już bardzo ostrożna. Ciekawa jestem jak koleżanki z mojej grupy wsparcia, ale one nic o sobie nie piszą więc pewnie nic tylko ćwiczą.
Jeszcze tylko na dobranoc szklaneczka dobrej owocowej herbatki i lulu. Oby dzień jutrzejszy nie był gorszy od dzisiejszego to nie będzie tak źle.
ella87
13 stycznia 2016, 18:54Hej! ja tez mialam problem ze slodyczami, ale znalazlam na to super sposob: mianowicie lykam magnez w tabletkach, ktory okazal sie bardziej skuteczny niz chrom (niestety jesli czegos nie dostarczamy wraz z jedzeniem, powinnismy skorzystac z suplementow ;) ). Zniknely napady na slodycze, nawet jak ktos przy mnie je to juz mi slinka nie cieknie :D
maria19521
13 stycznia 2016, 18:25Izo sprubój pić ok 2 litrów i zobaczysz , że kłopoty z wypróżnieniem znikną. To mog powiedzieć na swoim przykładzie. Kiedyś 1x reguralnie, a teraz bywa, że i 2x.. Jedz dużo surówek one też pomagają. Pozdrawiam
iza-pyza
13 stycznia 2016, 16:36Witaj!Gratuluje pierwszej dietetycznej nocy.Ja sobie tez szykuje dzbanek ale z herbatą np.owocową.Wody nie lubię,łatwiej było latem i starałam sie wypic butelke.Co do zawartości lodówki -to nie mieszkam sama.Mąż lubi dobrze zjeść a wygląda jak patyk.Całe szczęście że nie muszę mu gotować.Zapisuję w zeszycie co jem i wypada mi ok.1200 kcal.Ale może jem produkty które mi nie służą.Jednak gdy pilnuje godzin posiłku i kalorycznośći to waga pomalutku spada.Ale jak juz pisałam mam najczęsciej słomiany zapał i szybko sie poddaje.Z jednej strony ciesze się ze ubywa kilogramów a z drugiej 'chodzi' za mną coś niedozwolonego , ulegam pokusie i idę na calość. Po takim występku czasem trudno wrocić na drogę cnoty.Moja 'dzisiejsza waga'mimo że 13 to 95,300, Wybieram się własnie do sklepu po otręby,bo mam kłopot z wizytami w WC.Pogoda fatalna ale jak mus to mus. Pozdrawiam