U mnie w listopadzie same problemy, już mam serdecznie dosyć w piątek popsuł się nam samochód, nie chciał zapalić ale po naładowaniu akumulatora zapalił, cóż z tego jak w sobotę czyli w Swięto ani drgnął, nie pomogło ani ładowanie ani żadne cuda-widy, nic tylko siąśc i płakać, na szczęście syn był w domu więc na cmentarz jechaliśmy jego przeszło 20-letnim autem, wszyscy aż oczy otwierali ze zdziwienia - nasze też już ma 10 lat ale przynajmniej jeszcze b. dobrze wygląda. To nic przeżyliśmy to jakoś .
W niedzielę wieczorem słyszę tylko jak mąż klnie jak szewc - co nie za często mu się zdarza- wybiegam z łóżka bo akurat zamierzałam iść spać - a on mi pokazuje, że złamał sztuczną dolną szczękę - jak pomyślałam o kosztach nowej to mi zaczęło serce walić jak oszalałe,tak się b. zdenerwowałam.
W poniedziałek mąż zawiózł samochód do mechanika, to znaczy syn go holował swoim . Auto pod komputerem okazało się w porządku i co i nic - nie wiadomo co jest - jak nie zapali tak nie zapali. Nie wiem co jest grane i też się znowu denerwuję a na nowe mnie nie stać, a teraz bez auta to nigdzie nie dojedziesz. Makabra. Wieczorem w poniedziałek słyszę, że coś trzasnęło w łazience - słyszę głos męża - zawiasy z klapy na ubikacji się urwały jest nie do użytku, nie można siadać w ogóle można tylko stać. Myślałam, że się załamię - to przecież nie możliwe codziennie jakieś kłopoty, wydatki - ja chyba oszaleję.
We wtorek rano syn mówi, b. żle się czuję muszę iśc do lekarza - chyba z 2 lata nie chorował i akurat teraz się rozchorował - poszedł do lekarza a tam znowu nowy problem - okazało sie, że nie może się zarejestrować bo komp. go wyrzuca, że jest nie ubezpieczony.- dzwoni do mnie, myślałam, przecież to nie możliwe mąż opłaca składki, a właściwe sami biorą , syn dalej się uczy co jest grane. Dzwonię do ZuS-u i mówią, że trzeba jechać do Kasy chorych widocznie oni coś pomylili. Cho.....a jak jechać, auto nie chce jechać, od syna auto- po ciągnięciu naszego -zniszczyły się całkowicie 2 pasy klinowe i czeka aż mu sprowadzą, bo model starawy. Czyli w sumie 2 auta stoją - normalnie rozpacz. Na szczęście w przychodni syna przyjęli, ma anginę, wysoką gorączkę i ciągle chce mu się wymiotować - z gorączki. Cały dzień leżał jak placek , a ja ciągle się bałam , że zwymiotuje antybiotyk. Kilka razy zwymiotował ale na szczęście nie bardzo miał czym. Dzisiaj trochę lepiej ale w nocy dawałam mu jeszcze tab. od gorączki taki był gorący. W przychodni musiałam podpisać oświadczenie, że syn na pewno jest ubezpieczony .
Teraz jeszcze trzeba jeżdzić załatwiać sprawy z kasą chorych a każdy urząd na innym końcu miasta. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Za oknem piękna pogoda a mnie listopad przywitał samymi przykrościami. Daj Boże , żeby to wszystko jakoś się udało ponaprawiać i pozałatwiać, bo oszaleję. Acha do tego wszystkiego okazało się, że drzwi które założyłam na zewnątrz po 2 nocach napuchły i zaczyna odchodzić okleina i widać stal, a za chwilę resztę okleiny pie...n strzeli. Jeszcze drzwi trzeba reklmować a drzwi założone -nie wiem co zrobią- za założenie i materiał zapłaciłam 220 zl. ale nie mam rachunku.. Na prawdę czy to możliwe żeby wszystko się tak waliło w ciągu 1 tyg.
Pozdrawiam cieplutko ale mam wszystkiego dosyć i w ogóle chce mi sie płakać.
monka78
5 listopada 2014, 21:38Trzymaj się i nie poddawaj.Mam nadzieję,że już wszystko wyszło i nic złego ciebie nie spotka. A NFZ to kpina , i te nerwy nie potrzebne.Mam nadzieję ze wszystko wróci do normy.Tulę i trzymam kciuki:)
Margarytka02
7 listopada 2014, 16:11Oj moja Droga z tym NFZ to niestety jest jeszcze gorzej niż myślałam, okazało się, że syn nie jest ubezpieczony przez 2,5 roku wyobrażasz to sobie. Nie chce mi sie nawet gadać taka jest zła i wkurzona, człowiek byle gdzie jeżdzi a tu jesteś nie ubezpieczony. Masakra. Opisałam na blogu co się dowiedziałam w tej sprawie. Głowa mała. U Ciebie za to energii dużo, prace domowe do przodu, a wesołe grzybki super, aż się uśmiechnęłam tak mi się spodobały. Pozdrawiam Cię b.b. gorąco i buziaczki.
brugmansja
5 listopada 2014, 18:37Oj bidulko, serdecznie współczuję. Tak bywa, niestety, że jak się zacznie sypać, to leci po całości. I bądź tu człowieku mądry, na co najpierw kasę wydać. Najważniejsze, żeby syn wyzdrowiał, protezę może uda się naprawić, a w warsztacie w końcu zdiagnozują co z autem. Nie załamuj się. Teraz może już być tylko lepiej.
Margarytka02
5 listopada 2014, 19:50Moja Droga b. dziękuję za współczucie, samej mi s ię nie chce wierzyć, że wszystko naraz zaczyna się psuć, to nie do uwierzenia, syn chory , auto będą rozbierać bo nie wiedzą co się dzieje, jeszcze dzisiaj zepsuła sie synowi komórka , on sam dosyc się na tym zna i powiedział, że zepsuta już całkiem i do naprawy ,na szczęście jest jeszcze na gwarancji jutro syn ma ważne lekcje przygotowujące do egzaminu na technika, ciągle mówił, że musi na nich być i klops dalej ma gorączkę. Kochana nie chce CiE więcej zanudzać więc Dobrej i Spokojnej Nocy i pozdrawiam gorąco. Ja też mam nadzieję, teraz już musi yć lepiej ale konsekwencje tych kłopotów niestety zostaną i to jest najgorsze. Jeszcze raz pozdrawiam serdecznie...Pa!
moderno
5 listopada 2014, 18:10To jakaś plaga tych nieszczęść. Może jutro będzie lepszy dzień ?
Margarytka02
5 listopada 2014, 19:38Obawiam się, że tak szybko to wszystko się nie ułoży ale mam nadzieję, że jakoś powoli wyjdę z tych kłopotów. W ogOle załatwianie różnych spraw u nas to chodzenie od Annasza do Kajfasza , stanie w kolejkach mimo,że to ich wina. Zuś mówi że to kasa chorych, ciekawe czy oni będa uważać sie za winnych. Nie ma co gadać- bałagan i nic więcej. Pozdrawiam serdecznie!!!
jasia242
5 listopada 2014, 16:39Bardzo współczuję Tobie tego kataklizmu, ale to prawda że nieszczęścia chodzą parami. Ale kiedyś to minie .Pozdrawiam serdecznie
Margarytka02
5 listopada 2014, 19:33Tylko ta nadzieja mi przyświeca, że powoli wszystko się ułoży. Dziękuję za współczucie to takie potrzebne gdy wszystko czego się chwytasz obraca się przeciw tobie. Spokojnej nocy i gorące pozdrowienia!
lukrecja1000
5 listopada 2014, 15:20Klopoty chodza parami...ale wierze ze wyczerpalas juz ten nie mily limit.Moze akumulator nawalil w aucie? Lub na stacji benzynowej jest slabe paliwo..byly czasy ze z moim Tata jechalam na cmentarz syrenka i wszyscy sie z nas smiali i pukali w czolo.Nic sobie stego nie robilam ,cieszylam sie ze moge jechac do przodu..Bozenko bedzie dobrze ,musi byc i juz! Buziaki ,nie placz prosze,pa sciskam mocno Julita
Margarytka02
5 listopada 2014, 19:30Mam nadzieję, że wyczerpałam już limit na te kłopoty, niestety samochód trzeba rozbierać bo dalej nie znają przyczyny. Normalnie koszmar - komputery, inne zdobycze techniki i nie wiadomo co - a mechanik jeden z lepszych. Nie wiem kiedy go naprawią ale za to Ciebie ściskam b. gorąco i dobrej i spokojnej nocy, obyś wreszcie zasnęła i dobrze sie wyspała. Buziaczki!
Gacaz
5 listopada 2014, 14:25Nieszczęścia podobno chodzą parami, czyli jak się wali to się wali. Twoje kłopoty, choć dokuczliwe, nie są nieodwracalne, na szczęście wszystkiemu można zaradzić. Jutro będzie lepszy dzień. Życzę rozwiązania spraw materialnych, a szczególnie zdrowia dla syna.
Margarytka02
5 listopada 2014, 19:20Mam taką nadzieję, że wreszcie to przejdzie, chociaz auta dalej nie udało sie uruchomić i trzeba rozbierać silnik. Jeszcze takie coś mnie w życiu nie spotkało, żeby nie szło znależć przyczyny, że auto nie chodzi, a jest to jeden z lepszych mechaników, do niego kolejki zawsze b. długie. Mój syn czuje się troszkę lepiej a jutro ma ważne lekcje przed egzaminami na technika. Raczej chyba nie pójdzie bo po południu znowu miał gorączkę. . Nie chcę Cię zanudzać więc Dobrej Nocy i kolorowych snów. Pozdrawiam cieplutko!