Dzisiaj od rana trochę na wesoło, mój młodszy syn wyszedł rano na autobus do szkoły, a jeszcze szybciej wrócił i mówi..już jestem, ja zdziwiona pytam - co się stało, a on mówi - idę chodnikiem i myślę jakaś ta torba lekka, spakowałem w-f, ale nie spakowałem książek i zeszytów- ale się uśmiałam.
To jednak nie koniec autobus następny miał za godzinę - więc proszę go zrób Łukaszowi chleb do pracy 2 kromki, bo znowu nie zdąży zrobić i potem siedzi do 17-tej o głodzie ( starszy syn chodzi do pracy na 9-tą, a i tak ma za mało czasu żeby się wybrać). Naraz mój młodszy syn przynosi mi kanapki na pościel- ja jeszcze sobie lekko drzemałam pomiędzy rozmowami, bo czuję sie b. zmęczona- i mówi zrobiłem ci te kanapki . Ja mówię zdziwiona - ale ja o tej porze nie jem godz.7 30- mój młodszy zdziwiony, przecież chciałaś. Myślałam, że spadnę z łóżka, to miało być dla Lukasza nie dla mnie mówię. Pękaliśmy ze śmiechu. To jeszcze nie koniec wesołego poranka - Mówię młodszemu - masz autobus 8 20, to jedż z Łukaszem on wyjeżdza o tej samej godzinie ( jadą do tej samej miejscowości) nie będziesz musiał iść na autobus. Do autobusu ma 15 min. pieszo. Jednak młodziak się uparł, że woli autobusem, Skoro tak woli jego sprawa. Po 10min. po wyjściu telefon- autobus mi uciekł - nie sprawdziłem, że ten szybciej jedzie widziałem tylko jego ogon. Czekam na przystanku niech Luki mnie podwiezie! Myślałam, że się posikam ze śmiechu. Wstałam ale jeszcze teraz chce mi się śmiać. Takiego poranka nie miałam dawno. Oby wszystkie poranki były tak wesołe.
alicja205
27 marca 2014, 17:10:) Dzień rozpoczęty z uśmiechem :) To dobrze!
Alianna
27 marca 2014, 11:39Pozdrawiam :-) Oby więcej takich wesołych poranków.