Wróciłam do początku. Nie ma co kryć. Trzeba się porządnie zabrać za siebie. Przede wszystkim ruszyć dupsko
I nie jeść na mieście, nie jeść na mieście, nie jeść na mieście.
Lubię gotować, ale ostatnio nie mam na to czasu. I wtedy diabeł kusi. Bo przyjedzie fajny food track i zamawiają wszyscy więc wpada hamburger. Bo spotykamy się na mieście ze znajomymi i pomiędzy pracą a spotkaniem pieczony ziemniak. Bo akurat wyjście pracowe i pierogi. I tak w kółko.
Za tydzień trochę wolnego. Liczę na dużo energii pozytywnej do wykorzystania.