Pewnie wiele z Was kilkakrotnie zaczynało od początku. Dołączam do tego grona.
Nie jestem z tego zadowolona, uważam to raczej za porażkę. Brak kontroli nad własną głową, myślenie, że ten 1 batonik więcej czy jedna kanapeczka krzywdy mi nie zrobi.
U mnie problem zaczął się w dzieciństwie, brak pewności siebie, brak znajomych, chęć bycia kimś fajnym, lepszym, lubianym. Do tego dokładamy nieustanne problemy w domu, relacja z mamą jest trudna, czasem bardzo trudna..
No i po dodaniu tych czynników powstaję ja. Jedzenie jest moim głównym sposobem na odreagowanie, uspokojenie się.
Podobny schemat powtarzam od lat : stres- jedzenie-płacz-sen
Dopiero niedawno zdecydowałam się na poszukanie pomocy u kogoś wykwalifikowanego. Czekam na psychoterapię, bo cóż tu kryć, mam problemy z emocjami.
Od 3 tygodni chodzę na siłownię 3, 4 razy na tydzień, jestem pod opieką dietetyka.
Z prawie 82kg schudłam do 76 w 6 tygodni. Dużo? Nie dużo? Nie wiem... Niestety jak to na diecie bywa spada motywacja i dorobiłam się dodatkowego 0,5kg tkanki tłuszczowej.
Jak?? A no przez podjadanie i oszukiwanie się.. Jadłam większe porcje, pojawiły się tłuszcze i cukier. Stresu też było dużo...
Ale to już za mną!! Postanowiłam wyciągnąć z tego lekcję! Po 1, nie oszukuj siebie, bo oszukujesz najbliższą sobie osobę. Nikt Cię lepiej nie zna, niż Ty sam.
Zaczynam od nowa, by mieć dodatkową motywację Wierzę, że się uda. Nie na chwilę, na miesiąc, pół roku. Na ZAWSZE. Zmienię nawyki żywieniowe, będę się ruszać i zdrowiej żyć.
Pozdrawiam Karolina
No i najważniejsze :D cel! 70kg ale stopniowo, po 1 kg, bez pośpiechu :) nie ma presji, lepsze małe sukcesy a systematycznie niż wielkie spadki a potem wielkie jojo.