To mój pierwszy wpis po długiej przerwie. Nie pisałam ze względu na brak... Hm no właśnie czego brak - zapału, aktywności fizycznej, braku powodów do pochwalenia się
W sumie nieważne.
Od mojego nieudanego maratonu 13 kwietnia zaprzestałam biegania.
Pozostał mi rower i ogarnianie paszczy.
Rower średnio 4x w tyg po 40 min.
Jedzeniowo prowadzę się raz lepiej, raz gorzej, ostatnio widzę zdecydowaną poprawę w tej kwestii.
Na początku lipca zepsuła mi się waga, nie nabyłam kolejnej.'
W połowie sierpnia ważyłam się na wadze u znajomych i wyświetlił się wynik 76,3.
Na dzień dzisiejszy widzę po obwodach, że waga spadła mi w dół w porównaniu do tych 76 kg.
Przyczyny "zapuszczenia się"? Chciałoby się napisać: permanentny niedoczas, Ale coraz częściej łapię się na tym, że przyczyna leży z nieumiejętnością zorganizowania się, lenistwa itd.
W pracy kocioł non stop, atmosfera kiepska, w sumie coraz gorsza; .Po powrocie z pracy wisi nade mną konieczność ślęczenia nad papierzyskami i pisanie pewnych opracowań.
Piszę "wisi" bo jakoś nie mogę się do tego zabrać na 100%.
Zrobiły mi się wielkie zaległości, mam olbrzymi dyskomfort z tego tytułu.
To że ostatnio schudłam w przeciągu miesiąca to "zasługa" zapieprzu w pracy - nie mam czasu nawet na to, żeby umyć owoc do zjedzenia. Poza tym nie mam ochoty na pieczywo, wędliny, mięso. W mojej diecie królują warzywa i owoce. Słodycze w sumie też się jakieś zdarzają (lody np.) ale bez przesady.
Generalnie skurczył mi się żołądek i postaram się utrzymać ten stan.
Na koniec chciałam się jeszcze podzielić refleksją, która miała miejsce po lekturze opublikowanego listu do do redakcji GW - autorka wróciła z wakacji i w liście zawarła apel, żeby kobiety dbały o sobie; list zawierał zdanie z prostą wydawało by się "oczywistą oczywistością": łatwiej zrzucić 3 kg niż 13; autorka pisała: jeżeli czuję, że mi przybyło 2-3 kg, biorę się ostro za siebie i po 3 tyg wracam do pożądanej wagi.
Proste, prawda?
U mnie jak się okazało też działa. Pozdrawiam
mamaPuszysta
20 września 2014, 16:44Norgusiu we wrześniu zastępuję koleżanką, która jest na urlopie. Do tego mój kolega z pokoju też się urlopował w tym tygodniu. I stąd to urwanie głowy. A papierzska obrabiane w domu to już nie praca zawodowa a prywatnie w ramach rozwoju zawodowego.
Norgusia
20 września 2014, 15:26Nova15 ma racje....może się zdarzyć sporadycznie, ze jesteś na jakimś zebraniu lub spotkaniu i nie wypada jeść...przez co pora posiłku minie, ale generalnie te stale godziny przyjmowania papu są ważne dla naszej psyche!!! No i masz racje lepiej reagować po 3 kilogramach niż po 13.... ja nie zareagowałam kiedyś w porę, teraz muszę walczyć podwójnie!!!!
mamaPuszysta
20 września 2014, 13:45Nova dzięki za Twój wpis; postaram się, żeby pójść w Twoje ślady!
nova15
20 września 2014, 11:23Cześć! Piszę, bo jeżeli chodzi o pracę i jedzenie miałam podobnie - praca najważniejsza, moje przygotowane kanapki wysychały obok komputera, a herbata i kawa zawsze były zimne... W marcu kiedy opowiedziałam trenerowi personalnemu, że mam zapieprz w pracy i nie mam czasu na regularne posiłki - zapytał, czy na pewno? I czy naprawdę nie mogę odłożyć pracy na 5-10 minut żeby przekąsić pomidora? Czy ta praca jest ważniejsza od mojego organizmu i życia? I okazało się, że mogę. Znalazłam czas i na śniadania i na "pomidora" - i nie interesuje mnie, czy się wali czy pali - ja muszę mieć czas na posiłek. Co jest dla Ciebie ważniejsze? Pozdrawiam i życzę wytrwałości! Wiem, że potrafisz :D