....melduję, że żyję. Niestety żyję w biegu, wiecznie coś do zrobienia, załatwienia, raz na jakiś czas padam wczesnym wieczorem na pysk ze zmęczenia.
Niezależnie od wszystkiego żyję aktywnie, odpuściłam ostatnio Chodakowską kosztem biegania ale zamierzam do niej wrócić w II połowie kwietnia. Dodatkowo rozpoczęłam sezon rowerowy - minimum 2 razy dziennie po 20 min. Dietowo ok, jakoś się specjalnie nie katuję, po prostu uważam na to co jem. Waga zatrzymała się jak zaklęta, nie ma mowy o spadkach. Od początku roku oscyluje w granicach 71-73 kg. Ot taki status quo. Nawet mnie to niespecjalnie martwi, dobrze się czuję we własnej skórze, ciuchy dobrze leżą. Oby nie było gorzej.