Kochane!
Nie macie czasem wrażenia, że są ludzie, którym wszystko się udaje? Które wstają rano i od razu dobrze wyglądają nawet w starej bluzie i roztrzepane? Albo osoby, które mają kilka (nawet kilkanaście) kilo za dużo, ale nadrabiają osobowością, dobrą miną, uprzejmością, uśmiechem i wcale nie widać ich wad?
Mówię tu o totalnych optymistach, którzy nie ważne jaki cel sobie założą to zawsze go osiągają i kiedy my spocone, złe, zdesperowane toczymy taką wielką ciężką kule na szczyt, czasami padając na kolana, czasami na twarz, czasami cofając się o kilka kroków, to tamte osoby, optymistki, sobie tak nas truchcikiem mijają unosząc się wręcz w powietrzu....
No właśnie.... A gdyby tak zmienić coś w sobie? Przestać narzekać ?(o boże jaka jestem gruba! Jak ja wyglądam! Ale się spociłam! Jaką ja mam fryzurę? Nigdy nie chudnę! Katastrofa, kolejna porażka!) Uśmiechać się do ludzi, mówić dzień dobry i przywitać Męża kawką i śniadankiem? Dać sobie trochę luzu, nie spinać się, nie stresować, uwierzyć, że życie jest piękne...
Przecież wszystko w naszych rękach, nasze życie wygląda tak jak my sami je tworzymy! Wszystko co się dzieje jest skutkiem tego co siedzi w naszych głowach. Zmieńmy to. Zacznijmy dzień inaczej. Uwierzymy, że jesteśmy warte wszystkiego. Że zasługujemy na dobre traktowanie przez Męża (ja mam to szczęście, że lepszego Mężą nie sposób wymarzyć), przez szefa/szefową, znajomych czy nawet ludzi, którzy wsiadają z nami do autobusu. Powoli, ale jednak idzie wiosna. Może warto pomyśleć o spacerkach? Wysiąść przystanek wcześniej i złapać trochę powietrza, dotlenić się, złapać ten jeden jedyny promyk słońca tego dnia, uśmiechnąć się do Pani z warzywniaka i kupić jabłko na I śniadanie. Ja zaczynam walkę ze schodami. Mieszkam na ostatnim piętrze - a jednak na 3. I mam windę. Przez 4 lata może ze 4 razy weszłam po schodach. Ale teraz to zmienię. Sama po schodach, a jak z dziećmi to windą. Bez wymówek.
I wreszcie odkryłam dlaczego nie chudnę! Na drugie śniadania i podwieczorki wciągałam a tu kanapkę i warzywa, a to serek wiejski i warzywa, a to jogurt naturalny i musli, generalnie coś co jednak sporo kalorii dostaracza. Wystarczyło kilka dni gdzie na II śniadania i podwieczorki zjadłam owoc, koktajl, jogurt naturalny i waga ruszyła. Za dużo kalorii, mimo, że zdrowych to jednak za dużo.
Także taki to pozytywny czas w moim życiu!
Plan dzisiejszego dnia:
8:30 trampoliny (nowa instruktorka, nasza zachorowała, ależ wycisk!)
10:00 owsianka z miodem na śdniadanie
14:00 obiad: kus kus z warzywami duszonymi: cukinia, seler,marchew,papryka, zioła i lubczyk
Jak na razie jakieś 700ml wody i kawa. Na kolację zjem sobie sałatkę jakąś bo mam kapustę pekińską do zużycia w domu:)
A na podwieczorek dwa owsiane ciasteczka domowej roboty w wersji fit;)
Buziaki!
DarkaGratka
25 lutego 2016, 17:52O, to to to, jak zmieniłam nastawienie to od razu wszystko stało się lepsze- ćwiczenia to nie katorga, tylko przyjemność, dieta to nie głodówka tylko gotowanie samych smakołyków, spacer z psem to nie przykry obowiązek, a okazja by się przewietrzyć... I świat od razu jest piękniejszy :D Lubię chodzić po schodach, na 4 piętro to pewnie nie chciałoby mi się pewnie nawet jeździć, ale teraz, na 11, to ja dziękuję tak co najmniej 3 razy dziennie rundkę zaliczać w te i we wte XD
MamaMaxa
25 lutego 2016, 18:52Dokładnie! Ja nie rzumiem już jak można zapychać się schabowym i ziemniakami polanymi tłustym sosem,a potem źle się czuć! Można jeść zdrowo, pysznie i czuć się świetnie:D