Vitalię podczytuję już od roku. Od Nowego Roku jestem wierną czytelniczka pamiętników. W marcu nawet się zalogowałam. Dzisiaj dojrzałam, by zacząć pisać.
Zawsze byłam gruba (nie bójmy się użyć tego słowa). Od najmłodszych lat. Mam nawet taką teorię, że to przez to, że jako noworodek nie chciałam mleka matki i przez 3 dni darłam się w szpitalu z głodu. Dopiero jak moja mama poinformowała pielęgniarki, że jestem jej trzecim dzieckiem od razu poleciały mnie nakarmić. Tak więc mój organizm już na samym początku swojego istnienia poznał co to głód i robił zapasy na wszelki wypadek. Taka jest moja teoria. Czy właściwa? Nie mam pojęcia. Podobno jako dziecko nie lubiłam słodyczy, ale moje starsze rodzeństwo tego nie mogło zrozumieć i dzielnie uczyło mnie jeść słodkości. No i tak mi zostało. Słodki pamper* ze mnie.
Paradoksalnie, mimo swej tuszy, zawsze byłam zwinna i wysportowana. Czasami to nawet dzieci nie chciały się ze mną bawić, bo ich ogrywałam. Lubię ćwiczyć, na prawdę, o ile nie muszę biegać. Jedyne moje 3 z wf to były te z biegów. I ze skoków w dal. Nie ma co ukrywać, jak się ma ciężki tyłek to z grawitacją się nie wygra.
W 2007 roku zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane i, tak zupełnie przez przypadek, niedoczynność tarczycy. To drugi powód moich problemów z wagą. Potrafiłam chudnąć jednego roku 10 kg i następnego roku przytyć 10 kg nie zmieniając przy tym trybu życia.
Półtora roku temu miałam kiepski okres. Parszywie się czułam i wszystkie możliwe wyniki miałam złe. Lekarze to się prawie lewą nogą żegnali jak je widzieli. Wtedy ważyłam 75 kg i zaczęłam ponownie tyć. Wszystkie moje próby zgubienia kilogramów szły opornie. Co schudłam 2 kg, to zaraz znowu tyłam. Nie mogę unormować poziomu tsh i może tu leży problem?
W grudniu ważyłam 80 kg. Postanowiłam od stycznia podjąć nowe działania by pozbyć się otyłości(!). To było jedno z moich postanowień. Poza tym nie byłam naiwna. Przede mną były święta i serniczek. Są pewne priorytety.
Nowy Rok zaczęłam z wagą 81 kg. Ostatni dzwonek. Działam sobie dzielnie i z sukcesami. Raz lepiej, raz gorzej, ale (przeważnie) do przodu.
I o to chodzi :)
*pamper- w gwarze poznańskiej mały człowiek
daemon.next.door
16 kwietnia 2021, 18:04Haha z grawitacja nie wygrasz, to prawda :D Ale zbilas juz prawie dyche, to pewnie z dwa roziary? Bardzo duzo, takze pieknie Ci idzie. Ja tez wierze ze otylosc skads sie bierze, z traumy albo jakiegos wydarzenia we wczesnym dziecinstwie jak wlasnie taakie jak przytoczylas. Ja sama jak mam stres to wiem, ze pierwsze co - mam ochote cos zjesc. Szczegolnie na wieczor. Psychika to ten grunt, na ktorym reszta sie buduje. Dlatego czasem trzeba sie bardzo starac, zeby zbudowac cos porzadnego.
CuraDomaticus
13 kwietnia 2021, 18:56Hehe mówiliśmy pamperki na ludziki z lego 🤩
MalyWrobelek
15 kwietnia 2021, 14:09Też tak mówiłam, tej ;)
Julka19602
13 kwietnia 2021, 11:53Witaj . Jeśli pasek wagi jest aktualny to idzie Ci świetnie. Gratuluję. Ja też spinam się i robię kolejna dziesiątkę idzie ciężko, też choruje na hoszimoto i mam niedoczynność tarczycy.Pozdrawiam i powodzenia
bali12
13 kwietnia 2021, 11:13Super Ci idzie!