Nadal mam zastój wagi, zważyłam się dzisiaj z nadzieją na coś pozytywnego, ale jak zwykle się rozczarowałam. Choć ostatnio pozwoliłam sobie na słodycze, nie jakieś duże ilości, ale jedno merci w niedzielę i dwa ptasie mleczka wczoraj, no i... kawałek drożdżówki mojej babci... a wczoraj kumpela mnie bułkami nakarmiła w pracy.
Ciekawiej niż dietowo jest treningowo: w czwartek byłam na corsficie :] w piątek miałam tak obolałe ręcę od ćwiczeń na drążku, że nie mogłam odciągnąć tłoka strzykawki, żeby krew pobrać... W sobotę też jeszcze moje dłonie i przedramiona umierały, więc poszłam tylko na siłownię przed nocką oczywiście... W niedzielę po nocce pojechałam do babci...potem do mamy i tak mój weekend niedzielno-poniedziałkowy minął. W poniedziałek wieczorem poszłam na trening funkcyjny, i we wtorek dorobiły mi się zakwasy w bicepsie i udach, bo zaszalałam ze sztangą 10 kg... (zawsze brałam 5kg).
I mój synek, mam nadzieję, że film się załaduje:
kawa.z.mlekiem
10 sierpnia 2016, 15:55Fajny ten Twój synek :) To zacięcie sportowe to chyba ma po mamie :)
malvinella
10 sierpnia 2016, 20:47Oczywiście, że po mamie :)
angelisia69
10 sierpnia 2016, 13:26hehe jaki rajdowiec,a muza pod filmik super ;-) Takie 1Merci czy 2ptasie to wcale nie zbrodnia,nie sadze zeby to przeszkadzalo w spadkach.Bardziej mi sie wydaje ze wymiary ci cos leca skoro cwiczysz.
malvinella
10 sierpnia 2016, 13:47figura się zmienia to fakt, ale nawet wymiary za bardzo nie lecą... uda nad kolanami mi zeszczuplały, to widzę, ale nic więcej :/
angelisia69
10 sierpnia 2016, 13:50ale skoro COŚ widzisz to jednak przynosza efekty twoje dzialania ;-)