Tego, nie wiem jak to się dzieje, że na letnim urlopie chudnę, a na zimowym zawsze się upasam. W wakacje schudłam siedem kilogramów, a teraz... Brrr nie wiem ile mi wróciło, ponieważ zasadniczo boję się wleźć na wagę, ale jednakowoż czuję, że trochę... dużo :(.
W sumie z samopoczuciem stoję nieźle - dzisiaj pierwszy dzień po powrocie do pracy i musiałam się tam dostać na siódmą - co za nieludzka godzina - w urlopie wstawałam sobie najwcześniej o dziewiątej ale raczej później ;) i to mi zasadniczo najbardziej odpowiadało. Ale poszłam tam popracowałam wróciłam i padłam - spoko przyzwyczaję się jako i zwykle się przyzwyczajam - a w nowym gabinecie przynajmniej lepiej pachnie.
W tym tygodniu jeszcze dojadam resztki po sylwestrze, ale od przyszłego wracam na ścieżkę cnoty. Lepiej się poczuję, jak zacznę znów chudnąć, bo teraz znów mi się taki okrągły brzuch zrobił i nie jest mi z nim wygodnie. Bo jakoś ćwiczyć mi się nie chciało - za to dużo jakby alkoholu zatankowałam.
Nic to - udowodniłam sobie przecież w zeszłym roku, że mogę nad miską zapanować i trzeba do tego wrócić.
W każdym bądź razie grudzień pominę minutą ciszy i uznam, że musiałam sobie pod koniec roku odpocząć, odpuścić i porozrywkować - także kulinarnie, pewnie jeszcze trochę poomijam pomiary wagi sobotnie, żeby się nie dołować za bardzo. Ale dietę mam wykupioną do czerwca i do tego czasu osiągnę cel - czyli sześćdziesiątkę piątkę.
Ponieważ to mój pierwszy wpis w Nowym Roku życzę Wszystkim Vitalijkom Wszystkiego Najlepszego w 2017 roku, spełnienia marzeń i obyśmy osiągnęli wszyscy założone wymiary : ).
Malrad
2 stycznia 2017, 21:22Dzięki - w sumie chyba nie jest źle skoro pochudłyśmy wszystkie po kilkanaście kilogramów. A czasem trzeba się skupić także na czymś innym niż odchudzanie przecież ;)
roweLova
2 stycznia 2017, 21:14Ale mi się podoba Twój wpis :-) Fajnie mieć dystans i zachowywać zdrowy rozsądek. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.