Tak sobie czytam i czytam.. i przypomina mi się,że kiedyś też taka byłam.Strach przed samotnością,która nie pozwala spać w nocy,ogromne pragnienie miłości i rodziny .Też potrafiłam tłumaczyć chłopaka ,usprawiedliwiać dlaczego nie dzwoni,rzadko ma dla mnie czas,bo praca,bo zmęczenie. Mimo ,ze w sercu czułam,że to nie do końca miłość byłam z nim.. potem obwinianie siebie, przemoc,brak miłości kłamstwa i wykorzystywanie seksualne,co bardzo mnie boli,bo ja nigdy świadomie nie zgodziłabym się na jakikolwiek kontakt fizyczny bez miłości.Za każdym razem jak słyszę lub czytam o takich ludziach ,którzy to robią to czuje się jakby ktoś wbijał mi nóż prosto w serce i cały dzień mam popsuty ;(
Potem wyszłam na prostą poznałam chłopaka,który pomógł mi się pozbierać i znowu uwierzyć w ludzi.Połączyła nas piękna przyjaźń.
Jakiś czas później poznałam swojego męża i poczułam w sercu ,że to jest to.. zawsze bałam się skąd będę wiedzieć,że to ten,ponieważ nigdy wcześniej tego nie czułam.. Już nie musiałam się zastanawiać czy mu zależy,czy będzie miał dla mnie czas ,albo odpisze na SMS ..teraz wiem,że jeśli komuś na prawdę zależy to potrafi przyjechać nawet w środku nocy by chociaż na chwilę pobyć z tą osobą mimo chwilowego braku czasu. Wiem też ,ze najgorsze co może być to wiązanie się na siłę,bo tylko On chce mi coś dać i wmawianie sobie,że się kocha.
Moje dwie życiowe zasady potem już były takie:
*Jeśli w sercu czuję,że to jednak nie miłość z mojej strony i do końca to nie to - odchodzę. i * jeśli widzę,że chłopak nie kocha mnie tak jak bym tego chciała i mam wątpliwości co do jego uczuć to szczera rozmowa i ewentualne odejście. a nie tak jak j kiedyś mimo olewania mnie dalej wmawiałam sobie,że cały czas mu na mnie zależy,...;(
Wiadomo,że nie zawsze jest to łatwe ,ale trzeba wyznaczyć sobie zasady i się ich trzymać mi to pomogło ;)