Dzisiejszy dzień zaczął się jakby nie do końca "na jawie"....
Pierwszy dzień po urlopie:
o 4.55 zadzwonił budzik...
nacisnęłam że jeszcze 5 minut....
o 4.49 zadzwonił telefon: "bardzo przepraszam że niepokoje, ale musi pani sobie podejść po swoją wejściówkę i podjechać pod bramę główną, bo brama boczna jest zamknieta. Resztę wyjaśnię jak pani dotrze do pracy"....
ups...
trzeba się zbierać i wyjechać około 30 minut prędzej, bo biuro mam daleko od bramy głównej.....
Okazało się jakaś afera z pijanymi pracownikami, pobili się czy coś, bramy obstawione policją, ochroną. Z nikim nie można porozmawiać o sprawach służbowych, wszyscy biegają, przesłuchują i w ogóle koniec świata.
Moja dyskietkę wejście/wyjścia zostawiłam przed urlopem w biurze. Odbijam zawsze w czytnikach najbliżej mojego biura. Samochód parkuję na parkingu przy bramie bocznej (wiele osób, które pracują w tym rejonie, tam parkuje). Tym razem ta brama była nieczynna, obstawiona przez ochronę i policję!!!!
Powoli się wszystko uspokaja.
Przed wyjazdem na urlop oddaliśmy samochód mojego D. do blacharza, wczoraj miał być do odbioru, ale oczywiście nie był :(
Więc dzisiaj mój D. odwiózł mnie do pracy, miał pojechać na 7.00 i zasłabł za kierownicą. Dzwonił, że musi iść do domu bo się źle czuje. Był w pracy po urlop i leży w domu....
nie wiem czy odwiedzi jakiegoś lakarza....., ja uważam że powinien, ale widzę że nie bardzo ma ochotę..... martwię się....
Przez ponad tydzień mój dziewiętnastoletni syn był w domu z psem i kotem. Kilka imprez się odbyło, wysprzątane wszystko, tylko tak po łebkach, a teraz mnie czeka gruntowne sprzątanie. Jak tak wracam to czuję się tak jakby nie u siebie....
Łazienka zachlapana, wszędzie pełno tzw. kotów. Wczoraj już nie miałam siły na sprzątanie. Byliśmy w kościele wieczorem i potem po jakieś zakupy, bo lodówka świeciła pustkami....
i dzisiaj żyję jakby przez mgłę. Muszę to wszystko jakoś ogarnąć.....
Mój urlop NAPEWNO nie był dietetyczny!!!! Jedzenie podawane pod nos, kawusia, słodycze, ciasteczka, do sniadanka bułeczki.....
Tak jak pisałam wcześniej od 10. marca przechodzę na post warzywno-owocowy.
Trochę kilogramów przywiozłam z Niemiec, więc teraz trzeba przycisnąć z odtłuszczaniem :))
Słodycze przywiezione popakowane i pochowane na święta.
Teraz do niedzieli jedzenie dietetyczne ale jeszcze urozmaicone, a od niedzieli/poniedziałku całkowity post W-O.
wagę od której rozpocznę podam w dniu rozpoczęcia postu.
Dzisiaj jest 84,4 kg ...buuuuu.....
ale niestety wiedziałam, że zbieram kilogramy przy każdym czekoladowym pysznym cukierku, każdej pralince typu HARIBO, każdej bułeczce chrupiącej.....
Dużo tańca, chodzenia, troszkę alkoholu.
...karnawał na ulicach Bonn...
zobaczyłam, było fajnie = WYSTARCZY.
Powrót do rzeczywistości jest brutalny, ale ogarne, ogarne :))
Buziolki....
samotnicaaa
12 marca 2014, 10:33Mam nadz ze juz maz czuje sie lepiej i udalo Ci sie namowic na jakiegoś lekarza!
elzbieta.koluszki
6 marca 2014, 18:55no to teraz ostro do roboty i znów gubimy kilogramy
Karampuk
6 marca 2014, 18:13zdrówka dla męża
Ebek79
6 marca 2014, 17:32W Niemczech byłam 3 razy podczas karnawału:) Oj trochę przywiozłaś tych kilogramów, ale na WO szybko Ci pewnie zleci. Niepokojące to zasłabnięcie. Przypilnuj żeby facet porobił jakieś badania.
moderno
6 marca 2014, 14:29Widzę na zdjęciach , że urlop się Tobie udał. Po powrocie do domu zawsze trzeba posprzątać choćby nie wiem ja czysto zostawić przed wyjazdem
MllaGrubaskaa
6 marca 2014, 14:20Po urlopie zawsze trudno wrócić do rzeczywistości. A chłopa goń do lekarza, skoro zasłab to coś jest nie tak!
agnes315
6 marca 2014, 14:02ja też nie lubię powrotów do rzeczywistości po urlopie :)))
vita69
6 marca 2014, 13:36masz wprawę w dietkowaniu więc na pewno ogarniesz:) przynajmniej odpoczęłas od pracy:)
Wisienkawlikierze
6 marca 2014, 12:18U mnie dzisiaj 4 dzień WO:) Jest cudnie! Dołączaj jak najszybciej:)))
LeiaOrgana7
6 marca 2014, 12:13Świetnie foty, wyglądasz naprawdę ładnie :) I ogarniesz się powoli, nie takie rzeczy się w życiu ogarniało, powodzenia :)
benatka1967
6 marca 2014, 10:46dobrze ,że się wybawiłaś , odstresowałaś a waga poleci w dół jak zaczniesz wo , pzodrawiam :)
MargotG
6 marca 2014, 10:35ale cudne fotki.. .a co to za flaszeczki dzierżycie w dłoniach :) a mieszkanie posprzątasz raz -dwa. Przykro mi z powodu Twojego męża. Oby to nic poważnego!
iwonia8
6 marca 2014, 09:55Fajnie, że już jesteś. Ja też się ogarniam. Pozdrowienia