Wczoraj był dzień przerwy. A dziś kryzys i to straszny. Ledwo co zwlekłam się z łóżka i miałam nawet myśl czy biegu nie przełożyć na wieczór ale ja znam siebie i wiem że wieczorem było by mi jeszcze trudniej się zmobilizować. Dlatego zdecydowałam się nie koniecznie pewnym sibie krokiem wkroczyłam do siłowni. Wiedziałam że mam dziś słabszy dzień. To znaczy tak się czułam. Syndrom czwartego treningu ale udało się pokonałam 7 km 200 metrów. Udało się ale dziś było to dla mnie trudne. Teraz jednak odczuwam satysfakcje.
Licznik wygląda następująco: przebiegłam 29 km to jest fantastyczne uczucie ( w tym 3 zielone kilometry) do celu mam jeszcze 1716 km. Oj rany jeszcze dużo, nie mogłam wybrać miasta położone troszkę bliżej.