Zjadłam torcik (4 łyżeczki), malutki kawałek sernika, a potem rybki w różnych postaciach (w niewielkich ilościach), do tego wypiłam jakieś 200 ml likieru kawowego. Trudno mi określić, jaki bilans kaloryczny w ciągu wczorajszego dnia, ale tak "na oko" 1500 -1600 kcal. Kładłam się spać z lekkim uczuciem głodu - daleko było do obżarstwa ...
Dzisiaj - dalej ciągnę to, co było przed moimi urodzinami. Chociaż nie ... do śniadania zjadłam kawałek jabłecznika, 2 kopiaste łyżki sałatki warzywnej (z majonezem!), rybkę po grecku, kawałek pszennego chleba. Na obiad 10 tortelinii z łososiem + surówka z pora, kawałek wędzonego pstrąga i 1/2 k. chleba z masłem.
Jutro 95 urodziny babci męża, zaraz po pracy (bez obiadu) pójdziemy na tą uroczystość. 100% zjem coś słodkiego: szwagierka upiecze ciasto "cytrynkę" - `nie odpuszczę, by nie zjeść chociaż malutki kawałek; ciocia przywiezie śmietankowy urodzinowy tort dla naszej babci - nie odmówię (tylko poproszę o malutki kawałek), babcia nie zrozumiałaby to, poczuła się urażona, a poza tym lubię taki torcik.
Z czystym sumieniem pozwalam sobie na taką przerwę w unikaniu słodkości, bo z całą pewnością od wtorku wrócę na "stare rytmy".
Happy_SlimMommy
11 października 2015, 15:58Jak pomyśle o torcie ... XD
magnolia90
11 października 2015, 16:01Torcik jest pyszny. Szkoda, że mogę pozwolić sobie na "symbolikę".
aluna235
11 października 2015, 15:50Ależ wyżerka, aż ślinka cieknie. Dobrze, że od wtorku wszystko wróci do normy. Pozdrawiam
magnolia90
11 października 2015, 15:59Za bardzo sobie pozwalam - wiem o tym... *-*