Chciałam tyle zrobić, a czas już spać. Rano pobudka o 6-tej.
Jadłam praktycznie to samo, co wczoraj + 10 dkg frytek (o 14-ej) + 1 Pawełek (o 11-ej). Na kolację maliny z jogurtem naturalnym.
No, frytek i batonika nie powinno być, ale było. Jutro (i w ciągu najbliższego czasu) już nie będzie, tym bardziej, że (na szczęście!) zjedzenie frytek odpokutowałam mdłościami i bólem żołądka przez 2 godziny - to dla mnie najlepszy "odstraszacz".
3/30
1. Udało mi się spojrzeć na konfliktowego człowieka pobłażliwie i bezstronnie, co jednocześnie pozwoliło mi udzielić stosownej pomocy bez uczucia zniechęcenia.
2. Kolejny dzień (5-ty?, 6-ty?) bez ważenia się. I odkrycie: tak jest lepiej.
3. Kolejny dzień (4-ty) gimnastyki. Dołożyłam kilka ćwiczeń - czas ćwiczeń przedłużył się do prawie 40 minut. Efekt: czuję mięśnie.
4. Obejrzałam dobry film z synem - on wciąż lubi być ze mną (jest wówczas taki radosny i bliski).
5. Wracając z pracy (samochodem) dostrzegłam w lesie stado sarenek - były przepiękne.
Nie jest łatwo pisać, co dobrego spotkało mnie dzisiaj... co złego - byłoby zdecydowanie lżej. Ale o tym cicho sza.