Koleżanka wyszła za mąż. Dzisiaj zaprosiła na kawę. Miałam ochotę na pyszne ciasto i zjadłam 2 małe kawałki (sernik i jakiś śmietanowiec), do tego banan i 10 winogron. Na obiad 3 naleśniki z serkiem homo, a na kolację znowu banan. Pozwoliłam sobie dzisiaj na słodkości, że ho ho ... - taki ze mnie as.
Pomyślałam sobie, że skoro i tak nie chudnę, to co mi szkodzi, tym bardziej, że nie jadłam żadnego ciasta od dobrych 3 tygodni. Dałam sobie całkowite pozwolenie, ale tylko na dzisiaj (i moim zdaniem bez żadnego szału), bo od jutro będę dalej unikać tego, czego nie powinno się jeść, czyli ciąg dalszy zdrowego odżywiania.
Nie ważę się i - o dziwo - jest mi z tym o wiele łatwiej. A wydawało mi się, że to codzienne ważenie jest OK. No, nie jest OK. Będę dalej dążyła do tego, by zważyć się dopiero w czwartek.
brugmansja
7 września 2015, 20:30Codzienne ważenie jest stresujące, ale pozwala wyłapać moment, kiedy waga zaczyna iść do przodu. Ostatnio dzielnie stawiam czoła temu wyzwaniu.
aluna235
4 września 2015, 21:33Mi się wydaje, że moje ważenie co tydzień jest za często... Szybko mi się psuje humor jak waga codziennie pokazuje co innego (raczej nie w dół), denerwuję się, siada mi humor. Osiągniesz swoje cel, bo masz zdrowe podejście. Trzymam za Ciebie kciuki. Pozdrawiam
magnolia90
4 września 2015, 21:35Dziękuję!