Dziś robiłam babeczki na jutrzejszy kiermasz wielkanocny u nas w mieście.
Babeczki zainspirowane kimś tutaj, bo zobaczyłam zdjęcie. Nie pamiętam kto, ale bardzo mnie zainspirowały. Są to babeczki (miały takie wyjść) niebieskie z niebieskim kremem na zewnątrz z oczami z czekolady i Oreo jako uśmiech :) a'la ciasteczkowy potwór :)
Nawet nie było mi ciężko to wszystko robić i chcieć to zjeść. Fajnie, że jak się odpocznie od cukru i zaspokoi w zdrowy sposób cukier, to potem nie ciągnie do słodyczy tak jak kiedyś. Kiedyś to bym zjadła resztki kremu i w ogóle dużo bym zjadła. A tak założyłam, że nie zjem i już. Dzieciom zostawię na jutro, no i mężowi na spróbowanie :) Zrozumiałam/zaczynam rozumieć, że nie wszystko muszę jeść co inni zjedzą i że wcale to nie jest jakieś pokrzywdzenie a samo dobro dla mnie. Swoje już zjadłam. Teraz czas zadbać o siebie i odpuścić czegoś czego nie muszę nawet próbować.
Może jutro zrobię zdjęcie, jak już wykończę dzieło 😄 Nie jestem jakimś talenciem, ani też beztalenciem. Takim średniakiem 😄 W przedszkolu prosili żeby coś zrobić na kiermasz, bo pieniądze ze sprzedaży idą na konto Rady Rodziców, a z tego konta potem dzieciaki mają fajne rzeczy w przedszkolu. To się zgłosiłam. Raz kiedyś trzeba 😉
Marieke
16 marca 2024, 17:05Masz rację z tym, by nie czuć się pokrzywdzonym 🙂 Musimy wybierać to, co nam służy. Mi słabość do słodyczy została, ale staram się nad nią panować. Idziemy po coś o wiele większego, niż chwila przyjemności po zjedzeniu słodkości 🙂