...dobrze, że w dół a nie w górę ;)
Dieta jest. Słodyczy brak. Z ćwiczeniami "sierednio". Ale schudłam, mignęła mi nawet rano 5 z przodu wagi :]
Przymierzyłam wczoraj kieckę ślubną*** - nie wiem, czy pisałam tutaj, że mam plan, aby na dziesiątą rocznicę ślubu (czyli 31 maja) ową kiecę ubrać - nawet się zapięłam. Znaczy - spódnicę nawet zapięłam, ale siadać nie próbowałam, bo pewnie przecięłoby mnie na pół :P Gorsetu nie dałam rady sama zasznurować (no niby jak samej?), ale chyba się w niego zmieszczę. W dzień ślubu ważyłam w okolicach 53 kg... No, zobaczymy :)
Wokół mnie się dużo dzieje - i dobrych i złych rzeczy. Choroby (i infekcje i grubsze sprawy, niestety), ciąże, zmiany pracy, terapie, dzieci... Chyba przestałam już nawet starać się ogarniać :)
Buziaki czwartkowe :)
__________________________________________
***Chciałam wstawić zdjęcie, ale w pracy ślubnego nie mam. Oblukam kompa w chacie i najwyżej wstawię :)
klemensik
19 kwietnia 2013, 12:13Oj dawaj zdjątka, ja miałam w ubiegłym roku 10. Ale ja na ślubie ważyłam 64 kg i dobrze mi z tym było, później po dzieciach coś się we łbie poprzestawiało.
MartaJarek
18 kwietnia 2013, 18:01dasz radę, powodzenia ;)
Koncowa
18 kwietnia 2013, 13:39ciąże? poplotkuj!!!! PS mogę Cię zasznurować jak będzie trzeba
marusia84
18 kwietnia 2013, 12:19No to fajnie :) My mamy 10-tą we wrześniu :-) Pozdrawiam
KalinaS
18 kwietnia 2013, 12:12ja robię z mężem co roku zdjęcia w strojach słynnych tez różnie bywa raz luźne raz ciasne :-)