...to ja, Wasza armata . Jestem wielka, jak nie przymierzając śmieciara jakaś albo inna baryła - nawet toczę sie równie dostojnie, jak te beczki z reklamy bodajże Dębowego tudzież kołyszę sie na boki równie seksownie, jak kaczucha...
Swój plan ciążowego tycia wykonałam w 200%. Przytyłam nie 10 kg a 20 kg :) Będę miała co zrzucać, oj będę miała ;) Byle mi tylko biust został... ;)
Termin urodzin Zosi mi się zbliża wielkimi krokami - na 7 października lekarz wyznaczyli, powoli zaczynam panikować ;) Ale spakowana jeszcze nie jestem, może jutro w końcu torbę do szpitala zapełnię? :)
Od 15 września nie chodzę do pracy Mam wizję niechodzenia jeszcze przez jakieś pół roku. I straszliwie mi dziwnie z tym, ajejej... I tak naprawdę to nieco mi tęskno :) Ale - tak po półtora tygodnia nieobecności w biurze - widzę, że czas na mnie był najwyższy, już nie dałabym rady dłużej... I tak na L4 poszłam dopiero od 38 tygodnia! Na zastępstwo przyjdzie młode dziewczę, na razie na czas określony, ale (daj boziu) zostanie z nami na stałe. Dziewczyna wielce sensowna się wydaje i sympatyczna. Mam tylko nadzieję, że się okrutnie nie pomyliliśmy z Jurkiem... Żaneta przyjdzie od 7 października (musi jej minąć okres wypowiedzenia w starej firmie) - więc na razie Marcin został sam z 5 spółkami. Nie zazdroszczę! Ale ja już NAPRAWDĘ nie miałam siły... Poza tym chłopisko awansowało, dostało podwyżkę - coś za coś, no nie? :)
Na chwilę obecną, zważywszy, że to środek 39 tygodnia ciąży czuję się całkiem znośnie. Niestety, mój kręgosłup odmówił ostatnio współpracy, strajkuje boleśnie i odnoszę wrażenie, że zamierza się wyprowadzić - chyba ma dosyć takiego obciążenia. Obecnie ważę więcej, niż mój własny mąż ;) No dobra - ważymy z Zosią więcej, niż jeden Maciek :) Oprócz tego zaczęłam niestety puchnąć - rano moje dłonie są śmiesznie serdelkowate a kiedy tylko się da, to chodzę raczej boso, bo stopy słoniowacieją :) No i zgaga mnie dopadła, cholera jedna. Ale nic to - jeszcze tylko chwilka. I dieta karmiącej Matki Polki (o ile zrobi mi się pokarm...) wyleczy mnie i ze zgagi i z nadwagi. Nawet mi się zrymowało, no proszę...
Jeżeli chodzi o przygotowanie do przyjścia na świat naszej Małej Ziaby zwanej swego czasu Jajkiem, to większość rzeczy już chyba mamy. A jeżeli nawet nie, to chwila czasu jeszcze nam (chyba) została. O porodzie nie myślę, bo od razu panikuję. Po co sie stresować? Wolę w ramach relaksu, po raz kolejny oglądnąć te prześmieszne niemowlęce skarpetki :):):) Złamałam się i chociaż nie chciałam tego robić, to kupiłam Zosi jedną (prawie) różową bluzeczkę.... ;) A tak, to większość ciuszków ma w beżach i zieleniach. I pomarańczach. I turkusowe się trafiło. Wściekle turkusowe... ;)
Kotki przyzwyczaiły sie już do łóżeczka - na początku się go bały, bo oprócz tego, że nowe i wielkie (z ich perspektywy to prawdziwy smok!), to jeszcze śmierdziało tak dziwnie, drewnem :) Teraz czasem do niego się tarabanią, ale nie jest to na szczęście ich ulubione miejsce do spania. Antoś czasem włazi na przewijak... ;) Mam nadzieję, że fuczaki dobrze przyjmą Zosieńkę. I że Zosieńka nie będzie miała na nie alergii...
Domek się buduje. Znaczy wybudowany już jest, teraz się w środku robi. A to elekryka, a to niskoprądówka, a to kanaliza, a to podłogówka, a to tynki... Opóźnienie w stosunku do założonego optymistycznego planu mamy, (a i owszem) chociaż i tak od lutego ładnie nam (tfu tfu) idzie. Ale co nagle to po diable, no nie? :) Na razie spotykamy się z naszymi paniami architekt i wybieramy strasznie dużo strasznie dziwnych rzeczy. No i się zastanawiamy, czy nam kasy wystarczy - pewnie nie ;) Chociaż - i tu po raz pierwszy chyba pochwalę Polbank - podpisaliśmy aneks do umowy kredytowej na całkiem sensownych warunkach i w całkiem sensownym tempie. Teraz czekamy na kolejną transzę :) Na razie, z zewnątrz nasz domek wygląda tak:
W środku natomiast syfek, paki z tynkiem i tony kabli :)
Idę spać, moi mili. Jak nie teraz, to kiedy się wyśpię? :)
PS. A Zosia wygląda tak:
Na tym ujęciu Maciek się jej nie wyprze, policzki ma tatusiowe :)
A tu się nam Mała Ziaba usmiecha:
Bardzo długo się wahałam, czy umieszczać jej "zdjęcia" w sieci. Ale co tam - chcę się nią już pochwalić, o!! :)
Buziaki :)
Swój plan ciążowego tycia wykonałam w 200%. Przytyłam nie 10 kg a 20 kg :) Będę miała co zrzucać, oj będę miała ;) Byle mi tylko biust został... ;)
Termin urodzin Zosi mi się zbliża wielkimi krokami - na 7 października lekarz wyznaczyli, powoli zaczynam panikować ;) Ale spakowana jeszcze nie jestem, może jutro w końcu torbę do szpitala zapełnię? :)
Od 15 września nie chodzę do pracy Mam wizję niechodzenia jeszcze przez jakieś pół roku. I straszliwie mi dziwnie z tym, ajejej... I tak naprawdę to nieco mi tęskno :) Ale - tak po półtora tygodnia nieobecności w biurze - widzę, że czas na mnie był najwyższy, już nie dałabym rady dłużej... I tak na L4 poszłam dopiero od 38 tygodnia! Na zastępstwo przyjdzie młode dziewczę, na razie na czas określony, ale (daj boziu) zostanie z nami na stałe. Dziewczyna wielce sensowna się wydaje i sympatyczna. Mam tylko nadzieję, że się okrutnie nie pomyliliśmy z Jurkiem... Żaneta przyjdzie od 7 października (musi jej minąć okres wypowiedzenia w starej firmie) - więc na razie Marcin został sam z 5 spółkami. Nie zazdroszczę! Ale ja już NAPRAWDĘ nie miałam siły... Poza tym chłopisko awansowało, dostało podwyżkę - coś za coś, no nie? :)
Na chwilę obecną, zważywszy, że to środek 39 tygodnia ciąży czuję się całkiem znośnie. Niestety, mój kręgosłup odmówił ostatnio współpracy, strajkuje boleśnie i odnoszę wrażenie, że zamierza się wyprowadzić - chyba ma dosyć takiego obciążenia. Obecnie ważę więcej, niż mój własny mąż ;) No dobra - ważymy z Zosią więcej, niż jeden Maciek :) Oprócz tego zaczęłam niestety puchnąć - rano moje dłonie są śmiesznie serdelkowate a kiedy tylko się da, to chodzę raczej boso, bo stopy słoniowacieją :) No i zgaga mnie dopadła, cholera jedna. Ale nic to - jeszcze tylko chwilka. I dieta karmiącej Matki Polki (o ile zrobi mi się pokarm...) wyleczy mnie i ze zgagi i z nadwagi. Nawet mi się zrymowało, no proszę...
Jeżeli chodzi o przygotowanie do przyjścia na świat naszej Małej Ziaby zwanej swego czasu Jajkiem, to większość rzeczy już chyba mamy. A jeżeli nawet nie, to chwila czasu jeszcze nam (chyba) została. O porodzie nie myślę, bo od razu panikuję. Po co sie stresować? Wolę w ramach relaksu, po raz kolejny oglądnąć te prześmieszne niemowlęce skarpetki :):):) Złamałam się i chociaż nie chciałam tego robić, to kupiłam Zosi jedną (prawie) różową bluzeczkę.... ;) A tak, to większość ciuszków ma w beżach i zieleniach. I pomarańczach. I turkusowe się trafiło. Wściekle turkusowe... ;)
Kotki przyzwyczaiły sie już do łóżeczka - na początku się go bały, bo oprócz tego, że nowe i wielkie (z ich perspektywy to prawdziwy smok!), to jeszcze śmierdziało tak dziwnie, drewnem :) Teraz czasem do niego się tarabanią, ale nie jest to na szczęście ich ulubione miejsce do spania. Antoś czasem włazi na przewijak... ;) Mam nadzieję, że fuczaki dobrze przyjmą Zosieńkę. I że Zosieńka nie będzie miała na nie alergii...
Domek się buduje. Znaczy wybudowany już jest, teraz się w środku robi. A to elekryka, a to niskoprądówka, a to kanaliza, a to podłogówka, a to tynki... Opóźnienie w stosunku do założonego optymistycznego planu mamy, (a i owszem) chociaż i tak od lutego ładnie nam (tfu tfu) idzie. Ale co nagle to po diable, no nie? :) Na razie spotykamy się z naszymi paniami architekt i wybieramy strasznie dużo strasznie dziwnych rzeczy. No i się zastanawiamy, czy nam kasy wystarczy - pewnie nie ;) Chociaż - i tu po raz pierwszy chyba pochwalę Polbank - podpisaliśmy aneks do umowy kredytowej na całkiem sensownych warunkach i w całkiem sensownym tempie. Teraz czekamy na kolejną transzę :) Na razie, z zewnątrz nasz domek wygląda tak:
W środku natomiast syfek, paki z tynkiem i tony kabli :)
Idę spać, moi mili. Jak nie teraz, to kiedy się wyśpię? :)
PS. A Zosia wygląda tak:
Na tym ujęciu Maciek się jej nie wyprze, policzki ma tatusiowe :)
A tu się nam Mała Ziaba usmiecha:
Bardzo długo się wahałam, czy umieszczać jej "zdjęcia" w sieci. Ale co tam - chcę się nią już pochwalić, o!! :)
Buziaki :)
kilarka2
25 września 2008, 22:40cześć kobietki :) śliczna ta fotka maleńkiej, jakie to teraz możliwości ma medycyna to szok :) super, że humor Ci dopisuje, a ja trzymam kciuki za dobrze spakowaną torbę i lekki poród - buźka :)
Koncowa
25 września 2008, 08:33bardzo się cieszę, moje dzieci ciągle mówią o nowej kuzynce, np. jedziemy samochodem i się Kai z bomby przypomina i krzyczy "Będziemy mieli nową kuzynkę", no i się chwalą wszystkim :)Ja Ci życzę Kochana, no sama zresztą wiesz i pamiętaj, że zawsze do usług. Buzia Mamusiu
gelbkajka
25 września 2008, 08:29Magdus na zgage zajadaj sie migdalami -to najbardziej mi pomagalo -picie jakichs zawiesin pomagalo tylko na chwile a mnie caly czas pieklo odsrodkowo. Zosienka juz widac piekna dziewunia :D Do karmienia cycuchem juz teraz przygotuj suteczki- kup miekka szczoteczke do zebow i masuj nia -beda bardziej odporne na poczatkowo niezbyt przyjemne proby ssania :D Jak masz jakies pytanka to zaczep mnie na skype, tlenie lub gg :)Pozdrawiam!! PS nie wiem czy wiesz ze jestem po medyku -kierunek opiekunka dziecieca ;) moge byc pomocna ;D
gudelowa
25 września 2008, 08:23wcale nie jestes tala wielka jak Ci się wydaje! wyglądasz ładnie! ciążowo! Zosieńka z tych zdjęć, wygląda jak Pan Gajol :). dziękujemy za wizytę w sobotę!!! buziaki ig
Trollik
25 września 2008, 06:10widzę, że u Ciebie wszystki w najlepszym porządku :-) trzymaj sie i uważajcie na siebie pozdrowionka
wb1987
25 września 2008, 00:59nie wiedzialam nawet, ze sa juz tak dokladne zdjecia:) kurcze, ale fajnie jest ogladac takie Malenstwo na zdjeciu, majac swiadomosc, ze nosi sie Je pod sercem:) 7 pazdziernika moj Brat ma 2 rocznice slubu, ale bede myslami rowniez i z Toba:) a raczej z Wami:)