...chociaż to jest najtrudniejsze. Miesiąc czasu zajęło mi bicie się z myślami i zastanawianie się, czy w ogóle Wam to pisać. Swego czasu byliśmy na podwójnej trzydziestce przyjaciół. I podczas imprezy rozmawiałam ze znajomą o dietach, odchudzaniu, wyglądzie, zaburzeniach, świrach i jazdach dotyczących odgrubiania. Koleżanka doświadczona życiowo - od 10 lat walczy z bulimią. Naprzemiennie z anoreksją, żeby za lekko nie miała. Dorwała mnie w środku imprezy i wzięła na spytki. Pytała, czy jeszcze się odchudzam, czy mi dobrze z moją wagą i czy aby przypadkiem nie wymiotuję. No to jej odpowiedziałam, zgodnie z własnymi odczuciami:
- nie, nie odchudzam się już - chcę teraz utrzymać tę wagę, którą mam
- tak NAPRAWDĘ to dobrze mi z wagą 53 kg. Wtedy - wg wskaźnika BMI - mam niedowagę, więc 55 kg jest ok.
- nie, nie wymiotuję - nawet gdybym chciała, to nie potrafię, he he.
Magda mi powiedziała, że jak weszłam do knajpy i mnie zobaczyła w tym gorsecie i dzinsach, jak spojrzała na "wychudłe policzki" , to od razu wiedziała. Że zna to z autopsji. Że to nieprawda, że się nie odchudzam a "utrzymuję wagę" - nie chcę się przyznać sama przed sobą, że mi wciąż tego odchudzania mało. Że to, że nie wymiotuję, bo nie umiem, to błogosławieństwo organizmu - ale ona też nie umiała... A wszystkiego można się przecież nauczyć. I że mam się zastanowić, co mi w głowie siedzi, bo ona nikomu nie życzy takiego bulimiczno-anoreksyjnego piekła. Posłuchałam, pozaklinałam się, że mnie to naprawdę nie dotyczy. Poszłyśmy tańczyć. Wróciłyśmy. Napiłyśmy się wódeczki za zdrowie jubilatów i Magda mówi: "spróbuj tej karkóweczki - rewelacja". A kiedy odruchowo powiedziałam "a nie, dzięki, jadłam pomidora" - pokiwała głową i stwierdziła, że o tym właśnie mówiła wcześniej. Że oszukuję sama siebie. Że dlaczego pomidor a nie karkówka z tłuszczem...? Niby nic, a do myślenia mi dało... Następnego dnia wieczorem ze wszystkimi jadłam pizzę (mocno wbrew sobie), spóbowałam prażynek ziemniaczanych (żeby sobie udowodnić...) i zapiłam winem. W niedzielę weszłam na wagę i bardzo nie spodobało mi się co zobaczyłam. Wiem, że moja minimalna waga to 55 kg i ani trochę mniej. A mimo to, przy 52,7 kg było mi dobrze. I chciałam jeszcze mniej. Czy mam już problem?
Po tamtym weekendzie, w poniedziałek napisałam "Przytyłam nieco, ale jakoś przesadnie mnie to nie martwi :) " - a sama nie wiem, czy to prawda, czy nie. "Martwić mnie NIE POWINNO" - tak napisane byłoby naprawdę szczerze i zgodnie z prawdą.
Zrobiłam rachunek sumienia i odpowiedziałam sobie sama na parę innych pytań:
- ile jem? czy wystarczająco? czy się przejadam?
- jak często jem?
- czy nie odmawiam sobie jedzenia?
I co mi wyszło? Pierwsza reakcja: "Jem tyle, żeby nie być głodną." Hmmm... Przestaję jeść nieco przed zaspokojeniem głodu licząc na to, że "informacja o jedzeniu szuka mózgu" i że zjadłam już wystarczającą ilość. Brzmi rozsądnie - pytanie, czy jestem racjonalna? Pytanie też, czy rzeczywiście jem tyle, ile trzeba? Na ogół towarzyszy mi poczucie niedosytu, ale nie wiem, czy mogę już nazwać to głodem.
Jak często? Ostatnio niestety jem nie pięć a trzy razy dziennie. I niestety przestałam jeść regularne śniadania.
Czego sobie odmawiam? Staram się nie jeść rzeczy niezdrowych - jeżeli jem czekoladę, to gorzką i najwyżej jedną kostkę, chipsy olewam sikiem prostym, ciacho mnie gila, makaron ograniczam. Tu chyba nie mam sobie nic do zarzucenia, nie przeginam w żadną stronę. I hope.
Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Magda mnie przeraziła, bo uświadomiła mi, że przestałam mieć kontrolę nad niektórymi zachowaniami i myślami, nad wyobrażeniem siebie samej. Mam drugi - zablokowany dla ogółu - profil na Vitalii, gdzie dokładnie notuję co jadłam i piłam i ile ważyłam rano (z suchymi włosami, rzecz jasna), po pracy i wieczorem. Gdzie notuję dokładnie swoje wymiary. Gdzie notuję, że nie ćwiczyłam, ale zeżarłam wspomagacza... Gdzie za cel ustawiłam sobie 52 kg i do tego dążę! Uwielbiam wagę u moich Rodziców, bo zaniża i jak się dobrze stanie, to pokazuje coś pięknego ? któregoś razu ważyłam na niej 48,7 kg. ...czy to ja napisałam "dobrze stanie" i "coś pięknego"? :|
Na tamtej imprezie usłyszałam od jubilata, że jestem chuda. Na moje "wypraszam sobie, nie chuda a szczupła :)" powiedział: "Nie, jesteś CHUDA". A ja siebie tak wcale nie postrzegam - przeciwnie, uważam, że mam jeszcze z czego zrzucić... To chyba niedobrze, co? Chociaż tak z drugiej strony - czy nie analizuję wszystkiego za mocno? Nie skupiam się za bardzo na sobie? Nie grzebię za głęboko? Nie dopatruję się rzeczy, których nie ma? Nie chciałabym popaść w paranoję! Już naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
PS.1. Tak w ramach udowadniania sobie, że wszystko w porządku, że MOGĘ JEŚĆ (NAWET NIEDIETETYCZNIE) BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA konsumowałam w któryś wtorek z przyjaciółmi placki ziemniaczane. Wchłonęłam ich 13 (słownie: trzynaście) sztuk. Z boczkiem, pieczarkami i żółtym serem. Pyszne były :) Czyli co? Wszystko w porządku? Ano nie - przez cały dzień (wiedząc, że mam w planach popołudniowe spotkanie) oszukiwałam siebie, że nie jestem głodna, wypiłam hektolitry wody i herbatek owocowych, żeby sie wypełnić, a po kolacji i wyjściu przyjaciół pognałam do łazienki się zważyć. "Uffff.... Waga niewiele się zmieniła, mam 54,5 kg, uuuuuufffffff!!!!!" Jestem chora :(
PS.2. Zaniepokojona myślami i spostrzeżeniami na temat własnej osoby zaczęłam grzebać w interku. Wstyd się przyznać, ale zdjęcia niektórych dziewczyn określonych mianem "anorektyczka" (i znalezionych na stronach "proana") wydają mi się piękne.
Nie mówię tu o tego typu zdjęciach:
czy
ale o takich:
czy
Naprawdę nie uważam, żeby te dwa zdjęcia powyżej przedstawiały anorektyczki, według mnie są szczuplutkie, ale nie chude. I bardzo chciałabym tak wyglądać!
PS.3. A może rzeczywiście robię z igły widły i myślę za dużo? :)
Miłego weekendu Kochani :) Ja mam zamiar dzisiaj pobalować trochu - na otwarciu nowej knajpy licealnego kumpla oł je :) To jego druga knajpa - THE LOCK powraca :)
Buziaki :)
agatasnemo
24 października 2007, 13:01przypadkiem natknęłam się na twoje zwierzenia, nie znam twojego pamiętnika ale przeczytałam uważnie ten wpis i wszystkie komentarze. Masz 30 lat i ważysz tyle ile chciałaś a nawet mniej, gratulacje. ja mam 32 i mój metabolizm generalnie odmówił współpracy, muszę go nauczyć od nowa jak trawic a nie odkładać. Ty nauczyłaś swoje ciało i niech tak zostanie, naprawdę wyglądasz super. Twoje obsesja na liczenie kalorii jest wynikiem diety i kilku miesięcy odchudzania i na pewno nie chcesz wyglądać tak jak z przed i to też jest okey. jedno mnie tylko zastanawia i brakuje mi tego u wielu vitalijek. waga nie odzwierciedla całkowicie wyglądu. mięśnie wazą wiecej , są najcięzszą tkanką w organizmie, skóra i kości i nawet tłuszcz waża mniej. teraz możesz się skupić na rzeżbieniu ciała, te ćwiczenia które teraz wykonasz , jesli ujędrnisz ciało, mięśnie i więzadła i skóre zaowocuje gdy będziesz miała lat 40. co z tego ze bedziesz liczyć kalorie gdy dobijesz jakiegos tam wieku wszystko ci poleci i zwiotczeje, każdą z nas to czeka. wagę już masz więc zatroszcz się jakość nie o ilość, potrenuj brzuch, to ci dobrze wyjdzie na wygląd po ciązy na przykład. uskuteczniaj masaze, yogę, pilates. chude ale wiszące ramiona nie są ładne, ale jędrne rączki zwrócą uwage niejednego. takie jest moje zdanie. może nawet przybędziesz na wadze ale wiesz co? to będzie samo jedrne miesko anie obwisly tłuszczyk. wybierz sama..pozdrawiam..wygładasz super!!
Jakob
23 października 2007, 19:17Ja nie mialam takiego zamiaru, ale sama napisalas o drugim profilu... Wiec?? Na szczescie nie masz lat 15... Dodam tylko, ze np. byla zona Dietere Bohlena (tego blondyna z Modern Talking) lat ca 40 jest anorektyczka, ostatnio przytyla kilogram, a waga ca 40 kilo. Niby dorosla , dojrzala kobieta :)
KOPIKO
23 października 2007, 13:04Przeczytałam bardzo uwaznie Twój wpis, potem drugi raz, potem obejrzałam zdjęcia i myślę, że jeszcze nie masz problemu....ale to nie znaczy,że nie możesz go mieć. Wazne abyś nie przesadzała, nie myślała ciągle o diecie i o każdej zjedzonej kalorii bo wtedy popadniesz w obłęd. Na Vitalii jest dieta stabilizacyjna czyli trzymaj wagę i przy jej pomocy można spokojnie utrzymac rezultat walki z kiloskami robiąc to zdrowo i bez obciążeń "psychicznych". Figurę masz akurat i tak trzymaj :)))
izunia2007
22 października 2007, 22:55Ja mysle,ze nie ma sie co przejmowac na zapas.Dietke musisz i tak trzymac przez dosyc dlugi czas,aby waga nie poszla w gore,a unormowala sie.Jakbys przy swoim wzroscie wazyla jakies 45 kilo,to trzebaby sie powaznie zastanowic,ale ty jak narazie nie masz do tego powodu.Ja tez czasem lapie sie na tym,ze sprawdzam kalorycznosc kazdego posilku zrobionego w domu.W sklepie czytam tez dokladnie etykietki.Ktos moze pomyslec,ze mam na tym punkcie jakies odchylki,ale ja poprostu chce w koncu schudnac.Na moim pasku napisalam cel-60 kg,ale jesli uda mi sie dojsc do tej wagi,zmienie go na duzo mniej.A tak poza tym to jestes zgrabna szczupla babeczka.Tez chcialabym tak wygladac jak ty.Moze w przyszlym roku......
maryna38
21 października 2007, 14:51ja też jeszcze nie zaczęłam Dziś zaczynam to może Ty też:))))????
gudelowa
21 października 2007, 09:25Ci "coś" powiedziała. Mojemu mężowi podobałaś się od zawsze, i może dlatego tak szczerze Tobie powiedział ..., że jesteś chuda a nie szczupła ... zgadzam się z MK, że z dużo myślisz, ale też trochę zgadzam się ze Speyerą, teraz jesteś daleko od Niej, ale uważaj, żebyś nie grała w jednej drużynie razem z nią! trzymam kciuki za Ciebie, wiem, że się Tobie uda bo jesteś bardzo mądrą dziewczynką. Mi podobasz się zawsze - w sumie nie pamiętam kiedy byłaś GRUBA .... ale wiem co siedzi w Twojej głowie, mój mąż mówi, że wyglądam dobrze i dla niego nie muszę się dalej odchudzać, a jednak mam to zdanie gdzieś i dalej toczę walkę .... buziaki ig
Emwuwu
21 października 2007, 00:34To co napisałaś..czytałem uważnie i wiesz co...pomimo, że jestem mężczyzną..hmmm..też się zastanawiałem przez moment...kiedy jest ta granica, której człowiek odchudzający się może nie zauważyć. Na zdjęciach wyglądasz świetnie...i moim skormnym zdaniem...nie powinnaś się już odchudzać. Ja myślę, że tak do końca...nie powinniśmy się kierować tabelami i BMI...; bo to są podawane wartości średnie, a jednak każdy z nas jest inny, inaczej reaguje na produkty i ma inną budowę. JA odchudzając się na Vitalii założyłem sobie że schudnę do 88 kg; wszyscy którzy mnie spotykali mówili, że jestem chudy, a część się pytała czy aby nie jestm...chory!!! Co ciekawe założyłem sobie, że schudnę do 84 a wtedy byłby ze mnie szkieletor pewnie. A i tak w/g BMI powinienem ważyć 82kg maksymalnie (przy moim wzroście) aby mieć prawidłowe co jest totalną bzdurą...bo wtedy pewnie zabrali by mnie karetką od razu na oddział dożywiania,ha,ha. Dlatego przestałem się przejmować tym, że mi nieco "wróciło" bo wszyscy mówią, że wyglądam lepiej. Mnie się wydaję, że w przypadku kobiet..cechujących się normalnym wzrostem (czyli ponad 155 cm)...50 kg..to jest max granica. Poniżej zaczyna się...dramat!:))) I ważne jest też aby odchudzanie nie stało się obsesją i sposobem nażycie. Ale..jestem pewien, że z Tobą jest wszystko w porządku...bo mi "zaimponowałaś" tymi plackami! Organizm czasem potrzebuje takiego "kopa"!! Pozdrawiam i bądź rozsądna:)))
aasik25
20 października 2007, 22:17Bardzo, aż poczułam kawałek Ciebie. Nie ukrywam że dopiero zauważyłąm że masz cm 167 nie 164 jak ja. Jesteś zgrabna nie chuda to po pierwsze. Po drugie...rozumię Cię w marzeniach "chcę mniej" w 100% sama tak mam choć mi do moich 52 baaaardzo daleko czyli 3 kg i nie sądzę żeby sie udało bo ja to razej z dala omijam czarną czekoladę i ostatnio powróciłam do posiedzeń nad czekoladą z okienkiem i 2 razy zjdałam całą na raz... Szczerze...bardzo chciałabym mieć większą samokontrolę, myśleć co robię, jeść tylko wtedy gdy jestem bardzo głodna, pić wodę i herbatki. Szczerze? Podziwiam Cię za to i może Twój wpis będzie dla mnie motywacją... Jestem trzepnieta? Może. Mam to gdzieś. Nie wymiotuję...bo to dla mnie najgorsza rzecz pod słońcem tuż za kłuciem igłą. Szczerze? Bardzo chciałabym Cię teraz przytulić bo...dobrze mi że ktoś ma "jak ja". Czy to chore - nie sądzę a jeśli ktoś uważe, że tak to jesteśmy dwie a Twoje myślenie dla mnie jest wzorem... Przytulam
asiak250
20 października 2007, 18:56Nie sądzę, żeby to była anoreksja... gdyby tak do tego podchodzic - to każda z nas już by ją miała. wiem, ze to sprawa psychiki, ale oglądałam kiedys program o dziewczynie chorej na anoreksję i Twoje podejscie mi na nia nie wygląda. ona nie jadła NIC, chowała żarcie przed rodziną, udawała, ze zjadła, a w rzeczywistoscie zostawiala w zlewie miseczkę, do której nasypała okruszki płatków i krople mleka.... to było chore, a nie to co Ty robisz, chcesz ładnie wyglądac, zdrowo sie odzywiasz, a ludzie zazdroszcza i tyle. wg nich lepiej nazrec sie pizzy i chipsów niz zjesc salatke bo salatka to juz symptomy anoreksji - no daj spokój ;D Jesli jest tak, ze Ty masz anoreksje, to ma ja kazda z dziewczyn z vitalii - bo kazda ma obsesje na punkcie jedzenia wagi i wyglądu ;D nie martw sie pozdrawiam ciepło ;d
agulstwo
20 października 2007, 16:41Wiesz...przeczytalam Twoj wpis bardzo uwaznie i moge z cala odpowiedzialnościa powiedziec ze niewiele sie od siebie różnimy...Ja mam problemy z jedzeniem i doskonale o tym wiem, tyle ze nie potrafie o tym pisac mowic itd. Nie pisze na vitalii bo dieta raz jest raz jej nie ma, raz ataki jedzenia sa raz nie...aaa ciezko o tym pisac.Moze kiedys sie odwaze.Btw. pamietasz doradzalas mi co do kopenhaskiej...postanowilam przerwac ta diete, nic na niej nie schudlam waga caly czas taka sama (oscyluje wokol 60), a ja chce 55...chce w koncu wazyc 55...moze do mojego slubu uda mi sie osiagnac ten upragniony cel...moze... Pozdrawiam trzymaj sie cieplutko;] ukochaj kociaki;]
Koncowa
20 października 2007, 15:35...za dużo i niepotrzebnie, wyglądasz dobrze, w d... miej czy będzie plus 3 lub minus 3 kilo. Masz swój przedział, w którym Cię widziałam przez te lata. Wyglądałaś ok, teraz jesteś szczupła, nie chuda. Nie zazdroszczę Ci w negatywny sposób, podziwiam wytrwałość i moim zdaniem nie masz strasznej jazdy, bo potrafisz sobie odmówić. Dużo większy problem mają ci, którzy żarcie traktują jako substytut szczęścia, wiem coś o tym i parę naszych koleżanek również. Ty może podchodzisz za drobiazgowo i analitycznie. Nie wiem na co to zwalić, bo na brak czasu właśnie możesz ponarzekać. Genezy nie znam... Spójrz teraz w lewo, zdjęcia w czerwonym gorsecie, nie postrzegałam Cię jako przytytą, moim zdaniem wyglądałaś pięknie. Zdziwiłam się bardzo jak je zobaczyłam jako zdjęcia PRZEDTEM - stawiasz innym wielorybkom wysoki pułap na Witali jak wiele lasek, które mi tu wypisują przy 57 kilosach, ze mają udzicha. Sorki, ale to głupiutkie zakompleksione dziewuszki, które pojęcia nie mają co to kobiecość i własna wartość. Sorki za szczerość, ale: OLEWAJ SIKIEM PROSTYM opinie: "chuda", "zmalały ci cycki" i tak jesteś ładna, powyżej przeciętnej, mąż Cię wielbi, a innych miej w dupie. A w ogóle ja nie wiem czemu w ludziach tyle pokładów negatywnych opinii i emocji na temat wyglądu innych. A co do Ciebie, za dużo analiz, zostaw je do pracy, do cyferek... Nie waga jest miarą atrakcyjności, ja Ci to mówię siedemdziesięciokilowa prawdziwa kobieta, która wie, że jej za dużo, ale wie, że jest kobieca i się podoba :P Na razie mamy jazdy na kilosy, czekam kiedy zaczną się jazdy na zmarszczki. Znajdź sobie ciekawsze zajęcie niż analizowanie żarcia, bo dostaniesz kręćka od gdybania czy już zfisiowałaś, czy dopiero sfisiujesz. Zresztą jakie to ma znaczenie co i ile jesz... Żadne dopóki żarcie nie zastępuje Ci emocji Najmądrzejsza z całej wsi.
Jakob
20 października 2007, 15:30Jest kolosalna roznica miedzy tymi zdjeciami, ale tu male ostrzezenie - przeczytalam Twoj wpis z wielka uwaga i wydaje mi sie, ze narazie jestes na etapie zdjec tych do przyjecia... Tylko wydaje mi sie, ze z czasem beda Ci sie tez podobac zdjecia te pierwsze. Reasumujac, jeszcze chyba nie jest za pozno, ale uwazaj, bo zmierzasz w zlym kierunku.