... i nawet nie chce mi się zastanawiać dlaczegóż tak się dzieje. Stan ten trwa od ładnych kilku i dni i nijak przejść nie chce. Albo choram - ale trzymam się, bo wszyscy dookoła chorzy i ja "nie mam czasu" na chorowanie. Albo zmęczonam. Albo serotonina mi szwankuje. Albo hormony tarczycowe i pozostałe szaleją. Albo zestresowanam. Wszystko jakieś takie do rzyci, że tylko siąść i płakać.
Choróbska się nas ślicznie trzymają - Gajol już po antybiotyku. I moim megawkurwie - chciałam wezwać lekarza w zeszły poniedziałek, ale "nie, bo nie - bo lekarz nic nie pomoże", grrr.... Dopiero w czwartek lekarz oblukał zawalone mężowskie gardło i od czwartku dopiero mąż ów antybiotyk przyjmować zaczął. A mógł wcześniej ozdrowieć... Zochacz w trakcie antybiotyku - też angina (39,1 też było i to nie raz :(). I - trzymajcie kciuki - nic się po Klacidzie złego nie dzieje. Pomijając "bziusiek boli" i delikatną biegunkę. Ale przynajmniej nie jest to zapaść, czy ataki agresji albo paniki i halucynacje... Oszukuję dziecię wciskając mu przeróżnymi sposobami probiotyki. Na ogół nieskutecznie - dlatego boli brzuszek :( Wojtas ma kaszel w wersji de luxe, jedzie na Eurespalu. Ale raczej wesoły i tylko trochę marudny - więc tym razem bezantybiotykowo. Ja tak na granicy - niby zdrowa, ale czuję się nie halo. Ale nie chce mi się na ten temat rozmyślać. Tym bardziej, że ból kręgosłupa w myśleniu mocno przeszkadza.
Zmęczonam okrutnie. A to Gajol chory a to dziecię rzęzi a to płacze, że coś boli a to Mężowisko na noc wyjedzie i bujam się z dwójką dzieciarów płaczących mi naraz w dwóch pokojach. Na chwilę obecną nie wiem, czy bardziej zmęczonam psychicznie, czy fizycznie.
Podły nastrój mogę także zwalić na tendencje depresyjne, które posiadam niestety a nasilające się jesienią. Swego czasu brałam Coaxil - delikatny on bardzo a pomógł i nie uzależnił. Pobudza wydzielanie serotoniny i zwiększa jej wychwyt zwrotny (na ludzkie: wolniej się ta serotonina wchłania). Może tu jest pies pogrzebany?
Tarczycę zbadać tak czy siak muszę. Może przy okazji zrobię pełen profil hormonalny. Nie wiem jeszcze, na chwilę obecną nawet do endokrynologa nie mogę się zebrać - a iść muszę, bo mam jeszcze USG tarczycy do zrobienia, żeby sprawdzić, jak się czują moje guzki.
Stresa mam - i nawet nie o pracę chodzi. Dzieciaki chorują, Mąż był chory, Mama choruje, opiekunka też niedomaga. Choróbsko dookoła szarpie mi nerwa i nie pozwala wyluzować. A jeszcze w przyszłym tygodniu Maciek wyjeżdża na cały tydzień. Jak ja sobie w nocy z dzieciarami poradzę, to nie wiem - może być lajcik a może być jak ostatnio - każde wyje w innym pokoju a ja latam od jednego do drugiego. Strzelę sobie wtedy w czachę :|
Terapię uskuteczniam. Więcej sobie uświadamiam, ale jeszcze nie jestem na etapie poradzenia sobie z różnymi cosiami. Może tu tkwi problem.
I tak się to u mnie buja. Pozytywy są, a i owszem - ale nie chce mi się dzisiaj o nich pisać. Przygniotło mnie to coś, szare, wielkie i duszące. I zleźć z piersi nie chce.
Buziaki poniedziałkowe.
PS. Tylko nie piszcie, bardzo proszę, "weź się w garść" - kija to pomaga a dodatkowo złości i poczucie winy wyzwala, że nie jestem w stanie... Tak NAPRAWDĘ to ja chciałam sobie w tym wpisie trochę pogadać i poukładać (a pisanie mi w tym pomaga) - na razie nie jestem na etapie "zebrania dupy w troki" i działania. Jeszcze nie.
isiaste77
22 września 2011, 14:21...mam tak samo...nastrój nie ten...beczeć się chce tak bez powodu niby...szaro,buro i ponuroooo...tylko młody mi nie choruje...za to monsz wkurza...;)...czekam,aż przejdzie, bo co innego zrobić...:/...ściskam i łączę się w "bólu"...:)...byle do przodu...
Desperatka75
20 września 2011, 20:39rozwaliła wszystkich ...ech... buziak!
natalie.ewelina
20 września 2011, 06:38wiem ze sie nie znamy...ale mam tak samo...ujelas to moimi slowami....i pocieszanie nas ze bedzie lepiej to nie prawda...jest ciezko kurew...o....i mam tylko nadzieje ze zanim ja wykorkuje to ta faza minie...bo mam dosc wszystkiego chorob tarczycy...stekania i chodzenia do ppracy...znalazlo by sie jeszcze pare rzeczy ktore by dorzucic ale po co....pozdrawiam
oszqrde
19 września 2011, 22:09a ja idę jutro rozpocząć terapię i mam stresa :l mój Monsz nigdy nie ma zmartwień, dołów itp, bo "z tego nic". chyba przejdę na jego taktykę.
Demonek27
19 września 2011, 22:06Ja też to przechodziłam, dwoje małych dzieci, które zazwyczaj jak to dzieci chorowały jednocześnie i mężuś za granicą...Jesteś silna ..dasz radę... co nas nie zabije to nas wzmocni...a pogadac sobie, poukładac a nawet czasem się wypłakac tez trzeba chocby po to żeby wyrzucic z siebie to co Cię tam w środku gryzie.Trzymaj się cieplutko.
Koncowa
19 września 2011, 22:05jak Ci mogę pomóc, albo kiedy chcesz się ze mną upić?
mamazabki
19 września 2011, 21:52NIe napiszę CI weź się w garść bo u mnie to też nie działa. Wogóle tu nie piszę bo nie wiem co..... chyba że jestem gruba jak beka... - do lekarza czas się wybrać bo kręgosłup nie domaga i boli mnie prawy półdupek z promieniowaniem do prawej łyki :( Rafał od poniedziałku zeszłego w przedszkolu i od środy standardowo smar aż do kolan... eh.. życie. Buziakuję i zdrówka wam życzę!
majrok
19 września 2011, 21:07co do zdrówka dzieciaczków i was kochani- to szczerze polecam te specyfiki flawona- moje dziecię ostatnio chore to rok temu było, a dawniej podobnie, jak u Was. Nie wiem czy to to tak działa czy coś innego ale fakt taki, ze nie wiem co to antybiotyk ...my też się ładnie trzymamy.pozdrawiam i dużo zdrówka życzę
marciaa19
19 września 2011, 20:32odpocznij sobie pogderaj pomarudz wygadaj sie pokrzycz sobie.. nie zaluj sobie .wiem czasem mozna zwariowac ale przetrwac i tak trzeba. takie zycie-nikt nie mowil ze bedzie latwo.sciskam cie mocno!
Nattina
19 września 2011, 16:44wszyscy jedziemy na tym samym wózku :) też chodzę na terapię, też sama sobie rózne sprawy opowidam i układam i tez rady- 'nie pozwalaj na coś tam" albo " ja na twoim miejscu" działają na mnie źle.. Więc, uściski tylko posyłam, żeby nam sie ułożyły te rozsypanki w jakąś niebrzydką całośc. Serdeczności.
pojedyncza
19 września 2011, 15:51układanie, odkrywanie i myslenie boli. od srodka. jak wyrywanie zębów. ale za to potem..... :-) zobaczysz! MOC I SIŁA. forever.
kilarka
19 września 2011, 13:00Magduś. Nasze życie to puzzle. Na terapii rozwalasz swoje puzzle i układasz je od nowa,prawidłowo tym razem. Twoje puzzle będzie Cie boleć póki go nie poukładasz. Przetrzymaj. Buźka
asia0525
19 września 2011, 12:28Więc układaj to sobie, przekładaj i rób z tym co chcesz! Każdy ma czasami gorsze dni, taka już nasza ( a w szczególności babska) natura. Jak przyszły to i pójdą niebawem....do diabła :))))
klemensik
19 września 2011, 12:23Mam tak samo, garści nie mam. Dziś mam wizytę - ni cholery nie wiem skąd to się bierze:(
klemensik
19 września 2011, 12:23Mam tak samo, garści nie mam. Dziś mam wizytę - ni cholery nie wiem skąd to się bierze:(