Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weź ten pająk i go ugryź...



Jeżeli kiedykolwiek wpadł Wam w ręce komiks o superbohaterze Wilq***, to wiecie, kim jest Mikołaj ;) On chciał zostać superbohaterem a pomóc miał mu ten oto pająk właśnie. A u mnie było nieco inaczej - pająk spowodował, że okazałam się... Hmmm... Jakie jest zaprzeczenie superbohatera? Nie superłotr, bo to inna bajka zupełnie - to przeciwieństwo superbohatera. No dobra, powiem wprost - okazałam się supertchórzem :P

 

A było to tak....

 

W zeszłą sobotę postanowiłam, że nieco odgruzuję kotłownię. Nie, żebym chciała sprzątnąć całość, taka ambitna nie jestem ;) Stoją tam kartony, jeszcze nierozpakowane od przeprowadzki, chciałam rozpakować jeden, może dwa. Tak po kawałeczku, sukcesywnie, powiększać przestrzeń kotłownianą. Poprzestawiałam nieco sprzęta różne, żeby dostać się do sztapelka kartonów i otworzyłam pierwszy z brzegu. O, buty! Letnie i wiosenne - fajnie, poprzekładam część do szafki na buty w wiatrołapie a część wyniosę do garderoby. I będzie luźniej. Oprócz butów leżała też i reklamówka. Otworzyłam ją - a tam korki mojego Męża. Spoko. Gorzej, że ze skarpetami - nie pierwszej świeżości... Grrr... Wrócił z meczu i zamiast do kosza na brudy piżgnął buty ze skarpetami gdziekolwiek. Dobrze, że nie zakwitły! Mamrotałam tak do siebie, kiedy nagle ze skarpet wypełzł pająk. Wielki był, z grubymi nogami i czarny. Zawrzeszczałam pięknie, rzuciłam wszystko na podłogę i uciekłam z kotłowni. Ufff... Nie, no bez jaj - pająka się boisz? Ugłaskałam postawione na sztorc włosy na rękach, nabrałam powietrza i wślizgnęłam się z powrotem. Stoi, menda zła. Co tu robić? Co tu robić? Klapkiem go? A może sobie pójdzie. Ruszył się. Zawrzeszczałam i uciekłam... Nie, no bez przegięć - to tylko pająk! Znów ugłaskałam postawione na sztorc włosy na rękach, nabrałam powietrza i wślizgnęłam się z powrotem. No stoi. I się gapi chyba... Wzięłam klapka na koturnie z kartonu (butów pod ręką miałam ci dostatek...) i jednocześnie: zamknęłam oczy i trzasnęłam stawonoga klapkiem. Źle trafiłam, bo tylko połowa pająka się skurczyła, ta nieskurczona połowa zaczęła uciekać ciągnąc tę bezwładną część. Zawrzeszczałam i uciekłam. Koty zainteresowały się, czemu mama wydaje takie dzikie wrzaski i siedziały na schodach bacznie obserwując rozwój sytuacji. Otworzyłam im kotłownię, łudząc się, że dostrzegą pająka i się nim zajmą - nawet gdyby miały go zeżreć. Chłopaki, owszem, wlazły, obwąchały wszystko - łącznie z nieruchomym pająkiem - i oddaliły się niespiesznie. Wtedy pająk znów się ruszył. Zawrzeszczałam i uciekłam... Gdy odzyskałam oddech i zaczęłam myśleć, to postanowiłam jednak wrócić i potraktować gościa odkurzaczem. Nie, nie rzucać w niego sprzętem, tylko wciągnąć go do środka. Zebrałam się w sobie, otwieram drzwi a tam? Nie ma pająka. Schował się gdzieś! I na pewno sie na mnie czai! Zawrzeszczałam i uciekłam. Zostawiłam ten bajzel na środku kotłowni i staram się ją omijać. Od soboty. Mamy piątek... ;) Nic to - jutro robię kolejne podejście ;)

 

Buziaki piątkowe :)

 

PS. Co do papierzysk z wezwania z PINBu - mam trzy z czterech. Ile mnie to zdrowia kosztowało, to opiszę, jak zacznie mnie to śmieszyć...

 

PS.2. Przeboje z Wielką-Błotną-Doliną-Zamiast-Ulicy też opiszę, jak zacznie mnie to śmieszyć. Albo co najmniej przestanie doprowadzać do skrajnej rozpaczy połączonej z furią...

 

_________________________________________________________________________

*** Wilqu ma swoją stronę

  • Nattina

    Nattina

    20 marca 2010, 15:05

    sa obrzydliwe, ale dzielne kobitki jak trzeba to sie mobilizują. ja mam tak samo, najpierw w tył zwrot a potem- no kurka sama jestem muszę gada utłuc...takich z grubymi czarnymi owłsoionymi to najbardziej się brzydzę...ps a ty wiesz ze u koleznaki pojawił sie w domu taki wielki wielkości dłoni?! bloku jest sklep zoologiczny, czyli jakiegoś egzota miała. I zatlukła w desperacji...

  • gachew

    gachew

    19 marca 2010, 16:19

    może dupa w korach ;) hihihihi - oczywiście żart.. Nie to, że śmieję się z Ciebie, ale opowiastka niezła...Oplułam monitor....hihihi. Powodzenia w kotłowni Wiesiu! Może zrodzi się kolejna opowiastka.

  • NowAga

    NowAga

    19 marca 2010, 15:48

    Wiesz co, myślę, że powinnaś gdzieś to publikować, żeby więcej ludzi czytywało "przypadki magdaleny gie." Naprawdę fajnie się czyta:). A może książkę w wolnej chwili skrobnij jakąś:). To byłby bestseller;) Pozdrawiam!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.