Miałam się dopiero zważyć pod koniec tygodnia, ale nie wytrzymałam i weszłam na wagę. Nareszcie zobaczyłam 6 z przodu, bo ta siódemka doprowadzała mnie do rozpaczy. Jest 69.7, dużej różnicy nie ma, ale i tak ładniej to wygląda niż 70, ale jeszcze sporo przede mną. I tak nienajgorszy wynik, mimo tych dwóch kawałków szarlotki. Mam nadzieję, że w Święta jakoś dam radę i nie przytyję zbyt dużo, ale wiadomo, to czas, kiedy jest mnóstwo dobrego jedzenia i trudno sobie odmówić.
Wczoraj pojeździłam na rowerku, ledwie 30 minut, więcej nie mogłam, mimo że jechałam na najmniejszym obciążeniu. Może dzisiaj będzie lepiej.
A jutro do pracy, zawsze miałam problem z jedzeniem i wymyśliłam, że przygotuję sobie sałatkę, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Bardziej pożywana i zdrowsza niż bułka z serem.
A Wam jak mija dzisiejszy dzień?Bo ja w końcu usiadłam sobie z kubkiem kawy przed komputerem, wcześniej się uczyłam, mam nadzieję, ze coś do mnie dotarło. Materiał niby nie jest bardzo trudny, ale nie wiem, czego mogę się spodziewać po wykładowcy. Jeśli zada jakieś szczegółowe pytanie, to leżę. Nie ma sensu uczyć się wszystkiego na pamięć. Kiedyś tak robiłam i źle na tym wychodziłam. Parę razy jeszcze powtórzę materiał i się zobaczy.
czerwonaporzeczka
20 grudnia 2011, 09:27No wiadomo, że 6 lepsza od 7 :) Gratulacje! Nie bój się Świąt, na pewno dasz sobie radę, grunt to się nie objadać! Również życzę rodzinnych Świąt, pozdrawiam :)
kfiatosheq
15 grudnia 2011, 16:59Gratuluję 6 :) Święta to trudny czas dla łasuszków, ale nie odmawiaj sobie niczego na co masz ochotę, po prostu jedz w minimalnych ilościach, bo jak będziesz tak sobie odmawiać tego, tego, tamtego, to na koniec rzucisz się na wszystko, co sobie odmówiłaś :( wiem po sobie :P
mobilizator
15 grudnia 2011, 15:57Gratuluję 6tki:).