Wiem, że powinnam raczej się skupić na dietetycznych przepisach, ale co tam. Miałam przy tym dużo frajdy, a efekt końcowy był nawet jadalny :) Pokażę Wam fotkę, dość kiepskiej jakości, bo nie mam porządnej cyfrówki.
Nie jest to arcydzieło, ale było naprawdę dobre. Pewnie i mega kaloryczne (nie umiem obliczać kaloryczności), ale jak na pierwszą próbę wyszło całkiem zgrabnie.
W dalszych planach z myślą o Świętach chcę zrobić pierniki, a może i sernik, albo makowiec.
A pod choinkę zażyczyłam sobie książkę z przepisami Nigelli Lawson, bo oglądałam w empiku i wydaje mi się całkiem fajna. Chyba, że znacie jakieś inne?
Chyba znalazłam sobie nowe hobby :)
A tak poza tym muszę dzisiaj wskoczyć na rower, aby spalić tę szarlotkę. Włączę sobie jakiś serial i poćwiczę.
kfiatosheq
14 grudnia 2011, 19:46Szarlotka wygląda wyśmienicie :) Też przez jakiś czas moim hobby było gotowanie, ale jak zaczęłam z powrotem mieszkać z mamą, to nie mogę dojść do garów, więc zmieniłam hobby na walki :P
kamilla1991
14 grudnia 2011, 15:14ja wole chodzic po blogach po internecie te ksiazki kucharskie sa jakies oszukane ;)