Wpis z bloga z 7.02.2012r.
Dzisiaj pierwszy raz byłam na siłowni. W moim mieście otwarto kilka dni temu kompleks, z którego można korzystać po wykupieniu abonamentu. Dziś byłam wypróbować bieżnię (60min), rowerek poziomy (35min) i gazellę (25min). Spędziłam też 12 minut na saunie, w 60 stopniach. Czuję się pozytywnie zmęczona i muszę przyznać, że sprzęt jest naprawdę dobrej jakości i prawie nowy. Dużo przyjemniej się ćwiczy, choć ja jestem niestety z tych, co wolą cały dzień nic nie jeść, niż ruszyć palcem. A jeść lubię baaardzo. Czy więc wyobrażacie sobie, jak NIENAWIDZĘ ćwiczyć?! Wykonywanie nudnych, schematycznych ćwiczeń (skłon raz, przysiad dwa itp) to nie dla mnie. Po 10 minutach mam serdecznie dość.
Zaczynam trening z całą mocą, w tym tygodniu jeszcze idę na 3 zajęcia: zumbę, spinning i ćwiczenia na piłce. Wszystkie formy są dla mnie totalną nowością. Liczę, że w grupie będę bardzoej zmotywowana. W połączeniu z dietą nie ma możliwości, żeby się nie udało. Tylko oby zapał był cały czas, tego głównie potrzebuję. Nie podobam się sobie w lustrze, źle się czuję w swojej skórze, nieustannie tyję (nigdy nie utrzymuję wagi: albo tyję, albo chudnę), do tego lekarz zalecił mi zrzucenie wagi. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Żeby z tego powodu spalały się też kalorie, mogłabym zjeść pakę czipsów bez wyrzutów sumienia :)
Jakie zasady przyjmuję podczas stosowania obecnej diety? Cóż, specjaliści twierdzą, że nie należy w ogóle używać tego słowa. OK, zmieniam swój styl życia.
1. Ruszać się tyle, ile wlezie. Każdy sposób mile widziany. Czy to bieżnia na siłowni, czy sprzątanie mieszkania, czy seks :)
2. Zrezygnować z wysokokalorycznych potraw. Postarać się zapomnieć, że istnieją chipsy i majonez :)) Zmniejszyć porcje.
3. Kolację jeść najpóźniej 3 godziny przed pójściem spać i zamiast zwykłego chleba razowego przeznaczonego na śniadanie, jeść chlebek ryżowy. (Bo bez chleba nie wyobrażam sobie życia, a skoro mam polubić mój nowy styl odżywiania, nie zrezygnuję z produktów bardzo dla mnie istotnych).
4. Nie spożywac mięsa wołowego i wieprzowego. Maksymalnie ograniczyć również drób. (To nie dla diety, ale z powodów ideologicznych, mięsa czerwonego nie jem od dawna, natomiast niewątpliwie ma to również pozytywny wpływ na zdrowie).
5. Zapisywać i porównywać swoje osiągnięcia, za każdy osiągnięty cel należy się mała nagroda, np. w postaci uwielbianego piwa.
6. Za każdy osiągnięty długoterminowy cel (każde 10kg) sprawić sobie przyjemność (może jakiś ciuszek rozmiar mniejszy będzie już dobry?)
7. Jeśli na coś bardzo mam ochotę, np. czekoladę - mogę ją zjeść, pod warunkiem "karnych" dodatkowych ćwiczeń. To mnie uchroni przed rzuceniem się na całą tabliczkę w chwili słabości, a jednocześnie spalę nadprogramowe kalorie.
Listę ww zasad być może z czasem będę powiększała, na razie tyle przychodzi mi na myśl.