Myślałam, że Ptysiek zrozumiał. Niestety nadal tkwi w średniowieczu dietetyczno-fitnessowym i sadzi głodne kawałki o rzekomo uprawianym przeze mnie skrytożerstwie czekoladowym (czyżby miał jakiegoś minidrona szpiegującego me poczynania?) oraz dobroczynnym działaniu codziennych ćwiczeń.
I nie wiem o czym tu pisać... O tym, że jem buraczki ze słoika? Że polubiłam dywanówki? Że nie mogę znaleźć taniego etui na ramię na mojego dachówkopodobnego hłałeja? Nie wiem...
Agnes2602
10 grudnia 2014, 18:43Ha ha ha ja też ostatnio jem buraczki ze słokika,a i mój mąż twierdzi że oficjalnie dieta a jak go nie ma to czekolady zajadam,ha ha ha.