Jest tak sobie, ale...
Od poniedziałku zaczęłam wdrażać nowy program. Łagodna dieta, mało upierdliwe ćwiczenia, dużo relaksu. Na razie jakoś idzie.
Od przyszłego tygodnia dokręcę śrubę, zredukuję odrobinę dzienną dawkę kalorii i zwiększę intensywność aktywności fizycznej.
I tak z każdym tygodniem, dopóki nie poczuję, że już jest to nazbyt męczące.
Cholera mnie bierze, że zamiast coraz lepiej, jest coraz gorzej.
Wczoraj przeprowadziłam poważną rozmowę z Ptyśkiem. Chyba zrozumiał mój stan psychiczny w kwestii odchudzania się...
Myślę nad karnetem na fitness. Już wystosowałam list do św. Mikołaja. Żeby chociaż się dołożył...
Życzę Wam wspaniałego popołudnia...
Tarjaa
3 grudnia 2014, 14:18powodzenia, Tobie tez wspanialego popoludnia :)))))
endorfinkaa
3 grudnia 2014, 13:00rozumiem Cię, brak efektów potrafi zniechęcić