kącik radości absolutnej. w magiczny sposób zaczynam się mieścić w pewne ciuchy, które dwa miesiące temu były za ciasne, choć ważę tyle samo, ile wtedy. co więcej, te ciuszki są w rozmiarach M/L, 42 lub 14. więc motywacja wraca.
jemy.
ś. duża grahamka z twarożkiem z rzodkiewką, kawka z mleczkiem.
II. kanapka ze szynką, jabłko.
o. szklanka zupy grysikowej, plaster schabu pieczonego w rękawie, ziemniaczek, mizeria w zalewie bez śmietany.
pk. "szaszłyk" z naleśnikowych ślimaczków ze śniadaniowym twarożkiem.
oprócz chorowania, ostatnie dni wypełniało mi ratowanie księżniczki Caleigh zamkniętej w trzynastopiętrowej wieży. gra była tak wciągająca, że nie wiem, co ze sobą zrobić i w co zagrać. no i w głowie cały czas rozbrzmiewa mi piosenka o pechu.
przyjemnego popołudnia.
kamaopr
26 czerwca 2014, 13:11super, może powinnaś zacząć się mierzyć jeśli kg nie opadają? pozdr