biegałam w deszczu. nie polecam. zero romantyzmu, tylko upaćkane buty i mokra twarz.
dziś jemy.
ś. bułka zapiekana z pastą z szynki, żółtego sera i suszonych pomidorów. kawka z mleczkiem i posypką z czekolady o smaku wiśniowym.
II. crème Vichyssoise glacée*.
o. zapiekanka z makaronu i warzyw w wersji ostrej.
pk. kakao i banan.
* czyli po naszemu "chłodnik z pora i pyrów". moja wersja posiada dietetyczne modyfikacje w postaci zamiany śmietany na mleko i rosołu na wodę.
wybrałam się na spacer, aby pozwiedzać sklepy. no i znalazłam super sklepik z typowo arabskimi produktami. kupiłam tubkę harissy (bosko ostra) i ayran. szkoda, że tahini była tylko w wieeeelkim słoju. wolałabym jednak na spróbowanie mniejszy słoiczek.
dziś nie ćwiczę, @ dręczy. za to Wam życzę przyjemnego dnia.
kamaopr
3 czerwca 2014, 22:07posypka z czekolady o smaku wiśniowym? harissa i ayran? kurde, co to za język? xD
Grubaska.Aneta
3 czerwca 2014, 16:23Ja to w ogóle nic nie ćwiczę co najlepsze:/