weekend upłynął bardzo szybko i niemalże lajfstajlowo. dobra herbata, pedikiur, kadzidełka, nienachalna muzyczka w tle, maseczka z mlekiem klępy. książka też była, ale niezbyt dobra. brakowało mi do szczęścia Nubijczyków z wachlarzem i misą winogron.
nienawidzę kupować staników, zwłaszcza, gdy muszę już mieć mniejszy rozmiar. no i dzisiaj w końcu poszłam zniechęcona. i nie dość, że mnie babka oszukała na 5 zł, to jeszcze wzięłam za mały. boru, jak ja nienawidzę swoich cycków. cycki, znikajcie.
jemy.
ś. kanapki ze szynką i suszonymi pomidorami.
II. jogurt naturalny z poppingiem z amarantusa, nasionami chia i łyżką konfitury malinowej.
o. omlet z zielonymi szparagami. ble.
pk. miała być sałatka kalafiorowa. nie chce mi się bawić w parowanie kalafiora.
lubię poniedziałki, ale ten jest beznadziejny. chcę, by było późne popołudnie. chcę spać. chcę jeść. kuźwa.
kamaopr
19 maja 2014, 23:17też nie lubię staników kupować, eh. już z gaciami jest łątwiej, też mnie na żarło ciągnie.
Grubaska.Aneta
19 maja 2014, 22:43No to więcej takich weekendów wspaniałych życzę;) Ha a mi się udało tym razem kupić super dopasowany staniczek i żałuje że nie wzięłam jeszcze kilku par takich samych by miec na zaś:/
katinka75
19 maja 2014, 11:49stanik oddaj/wymień , co za problem :P Obiad ble ? To zamień na lepszy ;) Nie marudź tak : p
luumu
19 maja 2014, 11:50Dałam za te szparagi 10 zł, muszę je zjeść. xd
katinka75
19 maja 2014, 11:55haha, no tak, to zmienia postać rzeczy :P