wrzuciłam do pralki swetry, ustawiłam program na wełnę i... po godzinie z pralki wyjęłam suche swetry z plamami z żelu do prania i płynu do płukania. teraz się piorą na programie dla syntetyków, a ja wpatruję się w moje dzieło sztuki kulinarnej, stygnące na kratce.
dziś.
ś. jajecznica z dwóch jajek z parówką, bułka.
II. dwa jabłka.
o. plaster klopsa z ziemniaczkami i tartą marchewką.
pk. kisiel instant, dwie tekturki.
miłego dnia.
kamaopr
26 lutego 2014, 14:03wow, jestem pod wrażeniem spadku wagi, masakra xD malutko jesz, najadasz się? z praniem to nigdy nie wiadomo, ja w sumie wszystko wrzucam razem na jeden program, a potem się dziwię, że coś traci kolor, a inna rzecz zyskuje xD expertem prania nie jestem, hah. pozdrawiam
grubelek1978
26 lutego 2014, 10:53mistrzyni prania- miewam podobne ekscesy :) kiedyś wszystko wyjęłam pofarbowane na błękit, kilk dni wcześniej koleżanka wyjęła ciuchy z bladożółtym odcieniem....... tylko nie wiadomo od czego... i za każdym razem inne barwy!!! okazało się iż koleżance gdzieś z pralki porwało apaszkę i tam pod bębnem była, zależnie od temperatury inne barwniki wygrywały... dopiero fachowiec usunął źrodło kolorowych niespodzianek...