obiadokolację stanowiło piure ziemniaczane, jakieś buraczki i wyjątkowo wstrętny krokiet z garmażerki z mięsem. a na przekąskę wrąbałam pomarańczę. kwaśna bestia.
żeby "tradycji" stało się zadość, dzisiaj umyłam naczynia. niewdzięczna robota. zwłaszcza, że domownicy mają w zwyczaju wkładać do zlewu talerze z resztkami jedzenia, albo przypalone garnki i nienamoczone. zło.
całuski.
nigraja
12 listopada 2013, 15:10trzymaj mi się tam kochana !! jak cos pisz do mnie na gg