mieliśmy wczoraj iść do kawiarni na mioda pitnego, Dziady i romantyczny spacer w świetle księżyca, a dogorywaliśmy w łóżku w towarzystwie polopiryny, herbaty z imbirem, masy chusteczek i Colina Farela. kurczę, planowaliśmy ten wieczór od ponad tygodnia. nawet na tę okazję kupiłam śliczny granatowy lakier do paznokci, pasujący do sukienki. wydawało się, że choróbsko ustępuje, tymczasem zaatakowało z większą siłą.
przez to przeziębienie nie chce mi się gotować. dzisiaj zjadłam bułkę z szynką i serkiem czosnkowym na obiad, a Luby kopytka z garmażerki z masłem. jutro pizza mojej produkcji. albo jajka sadzone i piure, jak mnie znowu ogarnie niechęć do urzędowania w kuchni.
podsumowanie października dopiero po powrocie do Krakowa.
buziaczki.
melolontha
1 listopada 2013, 22:08Zdrowka Wam zycze!!! Oby znalazl sie czas na romantyczny wieczor
mona26r1
1 listopada 2013, 20:46zdrowiejcie :)
aerobiczna
1 listopada 2013, 20:25Zawsze romantyczny wypad można przełożyć :) mozecie zafundować sobie coś ekstra w ramach zadość uczynienia :D