piekielny powrót z raju. chciejstwo było tak silne, że kupiłam bilet powrotny w drugiej klasie za 69 zł zamiast za 110 zł w pierwszej. a "zaoszczędzone" pieniądze wydałam na bransoletki i szminkę. wsiadłam do pociągu i w pierwszym wagonie (byłam objuczona bagażami i nie chciało mi się biegać po całym pociągu) był taki układ sił: kobiety poupychane w przedziałach po siedem. a w innych przedziałach śpiący na czterech siedzeniach mężczyźni. w końcu znalazłam w miarę pusty przedział podróżowała nim ekspansywna (zajmowała bagażem i duperelami dziecka sześć foteli) kobieta z dzieckiem i starszy mężczyzna. otworzyłam drzwi, a dziad do mnie, że to przedział dla podróżujących z dzieckiem do lat 4. zajęłam miejsce, mówiąc, że jestem w ciąży (bujda na resorach). dziad był niepocieszony, że mnie nie przepłoszył. w Poznaniu zmieniłam przedział. i całe szczęście, że to zrobiłam, bo dziecko było wyjątkowo upierdliwe, a dziad wyjątkowo agresywny.
ale przez to do Konina siedziałam ściśnięta jak ogór w słoju. w przedziale było siedem osób. za to w Koninie wsiadła dziewczyna tak zlana perfumami Treselle z Avonu (ten zapach poznam zawsze i wszędzie), że zrobiło mi się niedobrze.
w Łodzi zepsuła się lokomotywa i trzeba było czekać pół godziny na nową. i przez to do Krakowa przyjechałam 57 minut później, czyli o 23:49. najbardziej mnie bolał zadek, bo te fotele w drugiej klasie są koszmarnie twarde.
no i jestem. z moim komputerkiem z szybkim internetem. i moją duńską kampanią w Medieval II Total War. i z normalną dietą.
menu:
brunch: dwa cienkie naleśniki ze szynką.
obiad: naleśnik po meksykańsku.
poko: jogurt naturalny, 10 migdałów.
anikah
4 marca 2013, 19:24ale podróż ;/
aeroplane
4 marca 2013, 10:13o matko, wspolczuje podrozy :(