siodmy dzien pobytu u Lubego. jak przewidywalam, do Poznania nie pojechalismy, caly czas gramy w Rome Total War - tym razem ukonczylismy kampanie Kartaginy i Monarchii Seleucydów. z romantycznych spacerow tez nici - ogladamy filmy na dvd i seriale na ipli. zgodnie z zapowiedzia obejrzelismy 300, Aleksandra, Faraona i Potop.
-edit- jeszcze Króla Artura.
Luby sie teraz kapie i drze wnieboglosy. oczywiscie cos Depeche Mode, bo jakzeby inaczej.
jesli chodzi o jedzenie, to lipa. na poczatku A. dbal o moja diete, ale od trzeciego dnia zaczal mie dokarmiac jogurtami, popcornem i czekoladkami. codziennie na sniadanie dostaje czekoladke Delfina P. jedyne, o co dba caly czas to to, zebym nie slodzila za bardzo herbaty i kupuje mi Pepsi light zamiast zwyklej.
wiem, powinnam byc silna. skladam samokrytyke.
kiedy wroce do Krakowa, napisze wiecej (w poniedzialek). a teraz pozdrawiam i caluje.
nigraja
4 marca 2013, 09:24kochana jak można jechać do faceta i nie iść na romantyczny spacer !!! skisnąć można, trzeba zwiedzać i penetrować nie tylko okolice pobliskie ale ciało oraz umysł :P