już powoli zaczynają atakować święta. w zeszłym roku siedziałam w łazience i ze łzami w oczach usiłowałam zwymiotować nadmiar wchłoniętych kalorii.
matka ma głupi zwyczaj zabielania barszczu śmietaną w garnku, zamiast każdemu z osobna na talerzu. pierogi namiętnie topi w margarynie (bo masło za drogie). wszystko ocieka tłuszczem, śmietaną i jest we mnie wmuszane, bo tak każe tradycja.
dlatego sobie myślę, że albo przygotuję własne menu i zamrożę, albo pojadę na święta do Lubego, który świąt nie obchodzi. a drugiej strony rodzina się fochnie. naprawdę nie wiem, co zrobić. myślę już o tym teraz, bo czas zapieprza jak szalony i już jest połowa listopada. a jeszcze niedawno się zaczynał.
fotomenu z wczoraj, czyli 15 listopada.
śniadanie (9:15).
parówki po dyrektorsku, 1/3 dużej grahamki, dwie cząstki pomidorka.
drugie śniadanie (okolice 11:45).
foci nie ma, bo niemalże identyczna kompozycja jak na śniadanie: reszta parówek, kromka grahamki, reszta pomidora.
obiad (14:00).
kotlety jajeczne. zło i jeszcze więcej zła. surówka z marchewki. znowu.
poko (17:30).
jogurt truskawkowy Danone Ale Owoc.
-------------------------------
pozdrawiam Was cieplutko.
CzarnaPerla1300
16 listopada 2012, 23:01luumu biedna jesteś, ehhh te mamy :( do Lubego tez fajnie jechać :) cholera nie wiadomo co wybrać :/ Ja bym miłość wybrała ,rodzina jest na co dzień :D i Wielkanoc jest jeszcze :) Trzymam za Ciebie :) Pozdrawiam gorąco :**
aeroplane
16 listopada 2012, 10:30ja robie kotlety jajeczne wg tego przepisu i zawsze wychodza super- http://smaker.pl/przepisy/obiady/kotlety-jajeczne,38205