rodzynek numer jeden.
Luby: Boisz się wejść na wagę? Podjadałaś jakieś łakocie?
ja: tak. jałowcową suchą.
rodzynek numer dwa.
Luby: Uważam, że nie potrzebujesz dietetyka, osobistego trenera i masażysty.
ja: ale potrzebuję krokodyla przy lodówce!
musi minąć trochę czasu, zanim wszystko wróci do normy. i plan dnia, i dietka, i ćwiczenia.
pozdrawiam.
19dorotka89
12 listopada 2012, 12:38trzymam mocno kciuki:) Powodzenia!!
ZobaczePiatke
12 listopada 2012, 12:32Wiesz to trzeba mieć silną motywację. Ja jej doznaję gdy szczuplutka koleżaneczka wita mnie z okrzykiem "O PRZYTYŁAŚ WIDZĘ!" - to taki mocny kopniak w tyłek dla mnie, że od razu biorę się za siebie!