śmieję się, że ludzie wydają majątek na sesje na Power Plate, a ja miałam "trening" w gratisie, tłukąc się łącznie przez ponad 16 godzin pociągiem po boskich polskich torach. do tej pory odczuwam wibracje w okolicach bioderkowej słoninki.
jak się spodziewałam, Luby skutecznie gonił mnie po miejscowości (codziennie wycieczka do Lidla - 2,6 km w jedną stronę), przez co w pięć dni zrobiłam łącznie ponad 22 km.
jednak jeśli chodzi o jedzenie to chyba chciał mię utuczyć, ponieważ dokarmiał batonikami typu bounty z Lidla, ciasteczkami, babką cytrynową i bułkami z salami, które wyjmowałam, bo zapach tej kiełbasy powodował mdłości. i cały czas pytał, czy nie jestem głodna lub spragniona i nie mógł się pogodzić z faktem, że w piątek na obiad zjadłam tylko 11 kopytek, a nie cały talerz jak On.
w planach mieliśmy dużo zwiedzania, ale skończyło się na wielogodzinnych posiedzeniach przed komputerem, gdzie w dodatku Barbarian Invasion do gry Rome: Total War grając frakcją Sasanidów staraliśmy się narzucić protektorat Cesarstwu zachodniorzymskiemu.
jutro hop na wagę oraz wstępny plan powrotu do normalnego odżywiania się.
pozdrawiam zielono.
kolezankaX...L
29 października 2012, 14:16duzo km pokonalas wiec moze te batoniki az tak na jutrzejszy wynik nie wplyna.haha ale jakbys tak czesciej u niego przebywala to raczdj korzystnie by się dla ciebie nie skończyło:)ach ci faceci
CinnamonGrill
29 października 2012, 13:22Kocha to dokarmia, skąd ja to znam :D
junes
29 października 2012, 11:46hehe, to miłe że się tak o ciebie troszczy :D ale nie daj sie!! powodzenia :)
Mariettaa
29 października 2012, 11:45Ja po dzisiejszej przebieżce po bieżni stwierdziłam,że wszystkie batoniki czekoladowe są okropneeee ;))
malinkapoziomka
29 października 2012, 11:38no, ale ogólnie wycieczka udana. Teraz jak wrócisz do dietki to te batoniki pójdą w niepamięć! pozdrawiam :-)