wczoraj...
śniadanie: grahamka z serem typu feta light, pół pomidora.
drugie śniadanie: naleśnik wypchany marną resztką sałatki brokułowej, drugie pół pomidora.
obiad: podobno ryż z jabłkami, surówka z marchewki.
poko: jogurt naturalny, nieszczęsny grejpfrut biały niezjedzony we środę. nic.
dzisiaj...
śniadanie: szklanka mleka 3,2% (łącznie), dwa herbatniki bebe. (rodzice dopiero pojechali do biedronki, pustki w lodówce.)
drugie śniadanie: nieszczęsny biały grejpfrut.
obiad: nie wiem.
poko: kefir 0%.
nie wytrzymałam wczoraj i zrobiłam 64 brzuszki skośne oraz przez dziesięć minut kręciłam biodrami. organizm się zemścił zakwasami mięśni ud. nie ze mną te numery, Brunner.
pozdrawiam.
Justynak100885
13 października 2012, 14:32dobrze cwiczylas jak masz zakwasy ;)) teraz to tylko iść za ciosem! Achhh to jedzenie^^ milego weekendu!