Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
DWUCYFRÓWKA !!!


Dzisiejszy tydzień rozpoczął się dla mnie miłą (co prawda spodziewaną) niespodzianką. Moja okrutna waga pokazała... dwucyfrówkę! Co prawda "wysoką", czyli 99,8kg - ale do cholery to już dwucyfrówka! Teraz to będzie z górki 


Ostatnie pięć kilo walnęło mi jak z bicza trzasnął. Ani się spostrzegłem, a to już! Raptem 20 dni temu cieszyłem się bardzo, że osiągnąłem 105kg. A teraz - 5,2kg mniej. I to w 20 dni. Co daje 260gram dziennie. To moim zdaniem świetny wynik jak na mój etap diety i to, że co raz mniej sadła do zrzucania.


Nawet nie wiecie, jak to mnie cieszy! Ech, pewnie wiecie - bo doskonale zdajecie sobie sprawę, ile trudu i walki to kosztuje. Jak silną trzeba mieć wolę i jak się kontrolować na każdym kroku - nawet do znajomych nosić ze sobą słodzik... Kobiety mają prościej, bo wrzucą sobie słodzik do torebki i po krzyku. A facet gdzie ma se wsadzić ten słodzik??? Ja implementuje stos tabletek do woreczka strunowego i do portfela. Mina ludzi w barze, gdy wyciągam woreczek strunowy z białą substancją - bezcenna :) Aż dziw, że jeszcze nikt policji nie wezwał...


Wiecie już, że lubię małe "statystyki". Tym razem bardziej szczegółowych Wam oszczędzę, napiszę tylko, że przez 20 dni zmieniło się to, że ubyło mi 22,5 cm w vitaliowskich obwodach ciała (z tym, że udo i łydkę liczyłem raz a nie dwa razy, bo się ma dwa uda i dwie łydki :>).


Ufff, właśnie sobie uświadomiłem, że kamień milowy <=99,9 miałem zadeklarowany na koniec kwietnia... a tu... 04.04.2011 i już osiągnięte! To super! Oznacza nie mniej, nie więcej, niż to, że pod koniec kwietnia będzie jeszcze mniej! I (o zgrozo) może uda się osiągnąć pułap 95kg, który miałem pierwotnie zaplanowany na 1 maja 2011 (moje urodziny - taki mały prezent). Ale patrząc realistycznie, wystarczy, że osiągnę do 1 maja 97,3kg i będę szczęśliwy. Dlaczego? Bo wówczas prezent będzie i tak ogromny - zrzucone dokładnie 30 kilogramów!!! TRZYDZIEŚCI KILOGRAMÓW. Boże, niewiele więcej waży moja 13-sto letnia siostra... Masakra!

Choć, jak teraz sobie tak liczę, to jeśli jakimś dziwnym trafem utrzymałbym spadek na poziomie 260gram dziennie, to... zostało 28 dni, czyli... 92,5kg... Chyba bym padł z podziwu dla własnego JA :) Rety, rety, rety - niech ten miesiąc się skończy, bo chyba się psychicznie tym oczekiwaniem wykończę :D


A tak poważnie - sukcesów Wam życzę, żebyście byli w podobnej poniedziałkowej euforii co ja! Wiecie, jakiego KOPA to daje? 

  • iesz4

    iesz4

    9 kwietnia 2011, 02:05

    Świetnie, gratuluję!! Nawet roszkę zazdroszczę.

  • Justyna.M.

    Justyna.M.

    4 kwietnia 2011, 20:08

    dobrze Ci idzie motywujesz mnie i na Tobie się wzoruję pozdrawiam

  • Stitch

    Stitch

    4 kwietnia 2011, 19:37

    Teraz to poooooooooleci z górki :)

  • Marteczka1990

    Marteczka1990

    4 kwietnia 2011, 13:48

    że jesteś bardzo pomysłowy odnośnie słodziku :) Ale najważniejsze to sobie radzić :D Gratuluję sukcesów i życzę kolejnych. Swoją drogą już i tak ładny wynik masz na koncie :) Powodzenia w dalszej walce!

  • control.freak

    control.freak

    4 kwietnia 2011, 11:56

    Gratuluję sukcesów ;) A ze słodzikiem to się uśmiałam, ale jak widać chcieć to móc. Pozdrawiam :)

  • FetiFet

    FetiFet

    4 kwietnia 2011, 11:05

    Gratuluję Ci sukcesu i wytrwałości. Wiem co to znaczy, a raczej się domyślam, bo ja najwyżej w swoim życiu schudłam 15 kg a i to zawaliłam i zaczynam od nowa :) Trzymam kciuki ;)

  • sabedoria09

    sabedoria09

    4 kwietnia 2011, 10:56

    naprawde świetnie ci idzie! tylko pogratulować!

  • sylwia12498

    sylwia12498

    4 kwietnia 2011, 10:39

    mnie tez szklana małpa zaskoczyła:) gratuluję Ci sukcesu i walczymy dalej, moje ulubione cyfry to 6,3,3:) pozdrawiam serdecznie!:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.