Pierwszy tydzień "kolejnego razu" za mną. Jestem z siebie zadowolona, z pierwszej połowy zwłaszcza. Utrzymywałam odpowiednią kaloryczność w ciągu dnia, udawało się pić odpowiednią ilość wody, a także wypijać 3 herbaty. Dumna jestem z siebie, że potrafiłam się zmobilizować do biegania w upał, tuż przed imprezą, że po powrocie jeszcze zjadłam normalnie, mimo tego, że goście mojego współlokatora-organizatora już u nas byli. Każdy mówił "nie idź", a ja się nie dałam.
Druga połowa tygodnia za to była tragiczna, ciągła impreza sprawiła, że jadałam w ciągu dnia ok. 1000 kcal więcej niż powinnam. Czasami można, ale z tego zrobiły się 4 dni, a nie jeden. Dzięki liczeniu kalorii uświadomiłam sobie, ile dostarczam sobie pijąc 4 piwa, albo, że na grillu lepiej zjeść 2 piersi z kurczaka niż kiełbasę.
Myślę, że to dobry początek mimo wyskoków. Zatrzymałam wzrost wagi, a to już duży sukces. Wierzę, że odwrócę zupełnie jej tendencję i będzie spadać :)
updown
15 lipca 2014, 09:31O widzę , że również wróciłaś:) U mnie to samo, znów walka...było dobrze wiosna i znów zaczęłam się obżerać. Do wakacji nie zdążyłam to teraz muszę zdążyć do października. To mój deadline! No racja z tymi kiełbami....i piwami...a tak ciężko się powstrzymać:( Ale taki to żywot grubasków. Pozostaje mi więc kopać Cię w tyłek na szczęście:) Pozdrawiam, 3maj się!:*
Luanna
15 lipca 2014, 13:56Ojej, witamy ponownie! Niesamowicie się ucieszyłam z Twojego komentarza zwiastującego powrót :D Damy radę na pewno, ja też do października mam cel :D A później kolejne i kolejne... Również pozdrawiam i czekam, aż napiszesz coś więcej u siebie w pamiętniku lub PW :) :*
LittleWhite
13 lipca 2014, 03:21Ile kalorii w normalny dzień ? Pozdrawiam :)
Luanna
13 lipca 2014, 10:53Ok. 1500-1700. Nie mam ustalonego konkretnego progu, tylko widełki, bo wiadomo, że raz wyjdzie mniej, raz więcej :)