Miewam czasem takie chwile, że chcę dotrzeć z jakimś przekazem do każdego człowieka. Bo odkrywam sekret na szczęście, którym chcę się z kimś podzielić. Mam ekstrawertyczną naturę, uwielbiam gadać ze wszystkimi i o wszystkim. Dzisiaj swoimi przemyśleniami podzielę się z Wami.
Czy macie jakieś hobby? Coś na co czekacie cały dzień, albo i kilka dni, poświęcacie się temu tak, że zawalacie niektóre obowiązki. Wybierając między dwiema opcjami, zawsze wybierzecie właśnie to coś? Czy macie taką dziedzinę, na której się znacie, o której opowiecie znajomym więcej niż jedno zdanie? Może dzielicie swoją pasję z koleżankami/kolegami? Jeśli tak-posiadacie jedną z niezbędnych rzeczy w naszym życiu.
Kiedyś przez 6 lat śpiewałam w chórze gospel. Jest to temat na inną długą notkę, bo nie o tym ma być ten wpis. Dawało mi to radość, energię, motywację, szczęście, chęć do innych działań. Przyszedł czas, kiedy musiałam zrezygnować: studia, nowe miejsce zamieszkania, brak czasu, nowi znajomi, nowy tryb życia. Po drodze znalazłam swoją pierwszą miłość, dlatego kiedy nauczyłam się żyć „po nowemu” nie odczułam pustki. Teraz jednak zostałam bez uczucia i bez hobby. I czuję się… przezroczysta. Brakuje mi wnętrza. Wyznaję swoje zasady i znam swoją wartość, jednak kiedy myślę o sobie patrząc z boku, to czuję, że czegoś mi brakuje. To tak jakby ktoś układał puzzle i miał już wszystko dookoła, ramkę i kilka najbliższych elementów. Ale nie wie, co jest na obrazku, bo środek jest wciąż nie poukładany.
Nasze hobby nas układa, definiuje coś w naszej duchowości, przez co sami potrafimy się lepiej odnaleźć. To nasz punkt zaczepienia we wszystkim, co robimy. Nieważne, czy haftujesz, czy jeździsz na rowerze, biegasz, sklejasz modele, czy zbierasz znaczki. Kiedy zatapiasz się w tym, co uwielbiasz, zapominasz o problemach, odprężasz się. Skupiasz uwagę na czymś przyjemnym i ładujesz swoje akumulatory. Później odrywasz się od tego, ale zupełnie inny- świeży, z nową energią, czasami nowymi przemyśleniami, doświadczeniami, znajomościami… Dopisz, co chcesz.
Puenta jest taka: posiadasz hobby=umiesz wyłączyć rzeczywistość, którą niekoniecznie chciałbyś widzieć. Nie widzisz=jesteś bardziej pozytywny, zadowolony z życia i potrafisz zarażać optymizmem innych.
Moje hobby na teraz to zdecydowanie sport. Bieganie, rower, rolki, łyżwy, pływanie… Cokolwiek, co w jakiś sposób mnie rozwija, pozwala czuć, że żyję (ach to przyspieszone tętno i pot lejący się po plecach!). Ale na pytanie, co robię regularnie, mogę już chyba z czystym sumieniem odpowiedzieć: biegam.
Ktoś dotrwał do końca? A co Wy lubicie robić?
updown
18 lipca 2014, 10:57JAkie to prawdziwe...Miałam w tym roku kilka gorszych momentów, kiedy uznawałam, ze całe moje życie jest do bani, bo nie robie nic pożytecznego, niczego czemu mogłabym się w pełni oddać...Ale wystarczyło, ze skręciłam kostkę i zdałam sobie sprawę, że nie mogę żyć bez sportu- biegania, jazdy na rowerze czy jazdy konnej. Dopero jak nie miałam możliwości by to robić zroumiałam, że to jest to co daje mi w życiu radość,. A fruga sprawa to weterynaria- moj wymarzony kierunek. Mogłabym opowiadać o tym bez końca, tylko nie każdy chce mnie słuchać;) Pozdrawiam!;)
LittleWhite
18 lipca 2014, 01:47Ja dotrwałam :) Lubię śpiewać i jeździć na snowboardzie