Mija rok odkąd postanowiłam się wziąć za siebie "ostatni raz". Nie był on jednak ostatni, bo nie wyszło :( Zawaliłam, ale jak zawsze-nie poddaję się i każdego dnia próbuję od nowa.
Waga właściwie pozostała bez zmian, co nawet jest śmieszne, bo zaczynałam ważąc 73,7kg i kończę ważąc dokładnie tyle samo :D W ciągu roku waga oczywiście wahała się. Najwyższa nota to 76,2. Jest to równocześnie mój rekord życiowy :/ Najniższy wynik osiągnęłam stosując dietę Vitalii 70,9. Gdybym nie przerwała, mogłabym osiągnąć dużo więcej. Amplituda (o ile dobrze liczę) to 5,3 kg. Gdybym schudła tyle od wagi początkowej, dziś mogłabym powiedzieć, że ważę 68,4. Co nie byłoby wynikiem tragicznym nawet. To, co mam dziś jest wynikiem tragicznym.
Odnośnie pomiarów-nie sprawdzam nawet, bo co tam się mogło zmienić przy 5 kg... raptem kilka cm w pasie.
Wiem, czemu efekt jest taki, a nie inny. Wszystko, co złe zawdzięczam słodyczom. To z nimi przyjmuję najwięcej dodatkowych kalorii. I podejmuję kolejną próbę. Pożegnania się z nimi raz na zawsze. Oduczenia do końca życia. Więcej szczegółów jutro. Teraz lecę drukować sobie kolejną tabelkę rozliczeniową ;)