Miał być standardowo sobotni wpis podsumowujący, jednak zmieniam koncepcję. Za tydzień będzie czas wielkich podsumowań.
Dziś chcę Wam powiedzieć, że poszukiwania motywacji trwają. Co nie znaczy, że spoczęłam na laurach. Wczoraj pobiegane. Zainstalowałam sobie w apce funkcje głosowe. Pierwszy raz miałam z nimi styczność. Pierwsze myśli miałam takie: "Dlaczego ta pani tak dziwnie i głośno mówi?" "O kurczę, ona zagłusza całą muzykę!", kolejne: "Ojej, to tutaj jest dopiero kilometr? W ile ona powiedziała? Chyba trochę ponad 5 min." "Co? Już dwa kilometry? Jak to możliwe? Przecież nie przebiegłam aż tyle. Ona chyba oszukuje. I w 19 minut niby? Co tak słabo? Musiałam źle usłyszeć. Jak ona zamierza się odzywać co kilometr, to stanę przy trzecim w miejscu ". Jednak ku mojemu własnemu zaskoczeniu wcale nie stanęłam. Zdziwiłam się, że już, pomyślałam, że do tej pory słabe dystanse biegałam (gdzie moja forma sprzed dwóch lat, hm?!). A dalej rosła moja radość, gdy zamiast paść po 25-30 min po biegu z jedną/dwiema przerwami, biegłam dalej. I wybiegałam 5,5 km w niecałe 40 minut bez przystanków. Nie udało mi się dobiec do domu, bo rozbolał mnie strasznie brzuch, poruszyłam jelita do jakiejś ogromnej pracy. No cóż, jak się je śmieci, to nic dziwnego, że organizm chce się pozbyć. Najważniejsze, że dostrzegam progres. Trening w innym niż dotychczas miejscu również zadziałał motywująco. Zwłaszcza, że głupio mi się zatrzymać, kiedy ludzie patrzą ;)
Dziś w planach słodkie lenistwo, ewentualnie rowerowa przejażdżka, bo pogoda bardzo zachęca. Ale mięśnie po wczorajszym nie są zbyt chętne do takiej aktywności.
No i grzechy. Nadal opycham się słodkim. Wczoraj z resztek kruchego ciasta upiekłam spód pod sernik z truskawkami. Ciasto udało się na tyle, że znika w tempie zastraszającym-w ciągu jednego wieczoru została 1/4 małej blachy. I to nie moja zasługa, więc cieszę się, że nie tylko mi tyłek rośnie. Dziś na śniadanie niestety zjadłam ten nieszczęsny sernik, bo pieczywo było białe w domu, a mleko na musli się zważyło. Właśnie sobie uświadomiłam, jak ślepo myślałam rano-otóż kanapka z białego chleba jest równie niezdrowa jak ciasto. Jaki człowiek czasem jest głupi! Zapasy zdrowego już zrobione, nawet kanapki na drugie śniadanie już przygotowane czekają :)
Słoneczka! Trzymajcie się ciepło, nie poddawajcie! Wiem, że niektórym z Was jest ciężko, bo waga ledwo się rusza, innym wręcz nieco wzrasta. Jednak lato już trwa, mamy jego początek, to aż 3 miesiące. Możemy zrobić ze sobą wiele dobrego, to mnóstwo czasu. Nie dajemy za wygraną i pokonujemy własne słabości. No już!
annna1978
28 czerwca 2014, 15:09motywujesz mała:)
Wiosna122
28 czerwca 2014, 11:30oj słodkie :((( największy grzech :(