Dowiedziałam się wczoraj, że jadę w tym roku nad morze-już za miesiąc i kilka dni! Bardzo się cieszę, kocham polskie morze, dawno go nie widziałam, marzyłam o nim właściwie od kilku lat, marzenie się spełni lada chwila, a ja co? Zajadam szczęście ciastkami i to własnej roboty. Pyszne, kruche z cukrem. No właściwie nie takie pyszne, bo kiepska ze mnie kucharka i przesłodzone, ale takiej maniaczce, jak mi, to wcale nie przeszkadza. I to nie jedno, czy dwa, tylko po kilkanaście, kilka razy w ciągu dnia. I gdzie jestem? W domu rodzinnym... Dobrze, że w lipcu mam jeszcze praktyki w Łodzi, to może chociaż ze dwa kg spadnie. Jednak nie ratuje mnie to, bo i tak skończę w jednoczęściowym kostiumie raczej... Chyba, że zepnę tyłek. Zepnę?
Jak myślicie, czy da się w miesiąc schudnąć 5 kg samym tylko wysiłkiem? Jestem w stanie nie jeść słodkiego i ćwiczyć dużo w ciągu dnia, ale nie umiem utrzymać diety w sensie liczenia kalorii itp. Poświęcenie czasu na sport=utrata go na gotowanie, przynajmniej przez pierwsze dwa tyg lipca. Nie wiem, co zrobić, a szkoda mi każdej minuty... Do następnego ciastka. Ale czuję, że dziś będzie lepiej. Wiem, że tak będzie.
Niektóre z Was pamiętają, że w lutym rozstałam się z chłopakiem. Co ciekawe-nadal mamy ze sobą kontakt i to bardzo dobry. Sama już nie wiem, czy wierzyć w przyjaźń damsko-męską. Od tego się zaczęło i wygląda na to, że na tym się skończy. Czyli jednak jest możliwa? Nie o tym miało być! Kontaktujemy się codziennie przez sms. Wczoraj podczas naszych nocnych rozmów zeszło na moje użalanie się nad sobą. Zaczął mnie motywować do pracy i powiedział, żebym się zebrała w sobie, a nie marnowała czas na gadanie. I że to ja go motywowałam ostatnio, a teraz podważam swój autorytet. Dodał, że chce zobaczyć moją wyrzeźbioną sylwetkę i to będzie jego prawdziwą motywacją. I nasunęła mi się taka myśl. Czy mówicie sobie czasem, że pracujecie nad sobą, bo chcecie być czyjąś motywacją? Ja-gdyby mi się udało osiągnąć to, co chcę-byłabym dobrą motywacją dla wszystkich. (skromność ;) ). Mam do zrzucenia ponad 15 kg i wyrobienie brzucha. To dużo i efekt byłby spektakularny :D
Koniec gadania i do pracy!
Natalka...
27 czerwca 2014, 12:14Dokąd dokładnie jedziesz ? :)
Luanna
27 czerwca 2014, 14:34Prawdopodobnie do Mielna :D
Natalka...
27 czerwca 2014, 14:58aaa tam gdzie Pablo je zupe :D
Luanna
27 czerwca 2014, 18:18Zgadza się :)
mery1410
26 czerwca 2014, 12:50Też myślałam, że jak już znajdę czas na ćwiczenia, to nie będzie go na dietę. Nieprawda! Udało mi się wszystko pogodzić, nie spędzam w kuchni więcej niż 15 min w ciągu dnia, a liczenie kalorii i planowanie posiłków maksymalnie 10 min. Najlepsze efekty uzyskasz, jeżeli połączysz 2 rzeczy. Uwierz mi, da się to zrobić, jeżeli dobrze rozplanujesz czas. Jestem studentką medycyny, ciężko znaleźć czas na cokolwiek, a jednak mi się udało :) Kwestia zorganizowania i chęci. Powodzenia! ;)
Luanna
26 czerwca 2014, 17:10Ja jestem studentką stomatologii :) Wiem, że to kwestia zorganizowania, bo udawało mi się być w czasie studiów na diecie, ale teraz już jest końcówka sesji i chciałabym się skupić na niej, żeby nie wyskoczyła mi jakaś niechciana poprawka :D Chociaż przyznam, że mi liczenie kalorii z reguły zajmuje około pół h, jeśli chcę to zrobić dokładnie. A co w takim razie jesz, że udaje Ci się wszystko zrobić w jedyne 15 min dziennie? Choćby na obiad, bo zazwyczaj on zajmuje najwięcej czasu...
mery1410
26 czerwca 2014, 17:51Spójrz do mojego pamiętnika :) Moje obiady przeważnie robią się same w piekarniku :D
Luanna
27 czerwca 2014, 06:16Zajrzałam :D Ale faktycznie, masz rację, przecież można też nagotować trochę na zapas. Może jednak przestanę szukać wszędzie wymówek :D
mery1410
26 czerwca 2014, 12:49Komentarz został usunięty