Poległam. Nie odmówiłam pyszności, choć zrobiłam sobie kroplówkę z wody, cytryny i pietruszki, aby napełnić żołądek. Świąteczna dieta wygrała, a ja wróciłam do domu na tarczy. Policzyłam to wszystko i .... 2 900 kcal.
Tak, wiem, nie powinnam się użalać, skoro świadomie zjadłam, poddałam się. Jedynie nie tknęłam majonezu. Moje wnętrzności zalała góra mięs w różnym wydaniu , jajka i babki wszelkiego kalibru. Oszustwo polegało na tym, że niby pół kiełbaski, niby pół kawałka babeczki, niby pół serniczka, pół zrazika, ale w ogólnym rozrachunku- jak wyżej. Ot tyle.
A jutro kolejny dzień, prosze Państwa. Jak żyć, pytam ponownie !
Kasia7111
5 kwietnia 2015, 22:15Ja tez poległam:( Jutro nie będzie lepiej jak znam życie aleee....wracam od wtorku . Damy radę !!
Lotta73
7 kwietnia 2015, 10:49Musimy!!! Przecież świat się nie zawali, prawda?